niedziela, 20 stycznia 2013
(Wataha Castiela) Od Luny
Milka była miła. Poprzez śnieg nie było widać prawie niczego. Byłyśmy daleko od jaskiń. Tam nie było prawie żadnej zwierzyny. Nadal był dzień. Patrząc w niebo nie można by się tego domyślić, ponieważ już od jakiegoś czasu w dzień i w nocy jest tak samo ciemno. Ja określiłam porę dnia po futrze. Czasem się to przydaje. Wiedziałam czego szukać. Przecież w środku dnia nie natknę się przykładowo na dzika, albo sowę lub nietoperze... Odrażające stworzenie. Po ziemi przemknęła wiewiórka. "Co jest? Przecież jest zima!"- pomyślałam. Zatrzymałam się.
-Luna? Co się stało?- spytała Milberry, stojąca parę metrów dalej.
Stałam chwilę wysłuchując jakiegoś dźwięku. Nagle usłyszałam to, czego się obawiałam.
-Padnij!- krzyknęłam.
Skoczyłam próbując zasłonić ją. Nagle z zza krzaków wybiegło stado rozpędzonych jeleni. Usłyszałam huk. Jeden z jeleni padł na ziemię. W tle rozbrzmiewały krzyki.
-Mil, uciekaj!
-Ale ty...
-Proszę, ja wiem jak sobie poradzić. No, biegnij!
-Jesteś pewna? Nie mogę cię tu zostawić!
Krzyki były coraz głośniejsze. Ludzie dotrą tu lada chwila. Usłyszałam trzask w głowie.
-Cholera, Milka! Potrafię zadbać o siebie sama, ale o innych nie. Jeśli chcesz to zostań. Nie moja sprawa.- rzuciłam i wyskoczyłam zza krzaków.
Jakiś człowiek wycelował we mnie strzelbą. Rzuciłam się mu do gardła. Chyba jeszcze nie wiedzą, że z wilkami się nie zadziera...
(Milberry, dokończysz?)
(Wataha Castiela) Od Liwii
>>> Obudziłam się dość wcześnie jak na mnie, bo koło godziny 11. Było niewyspana, ale cóż. Nie obudziłam się sama z siebie. Obudziłam się, bo byłam strasznie głodna. Powoli, a nawet bardzo powoli wywlekłam się z jaskini i poszłam poszukać jakiegoś stada jeleni. Co prawda w zimie jest mi łatwiej z powodu koloru mojego futra, ale mi wcale nie było łatwo. Szłam, a raczej wlekłam się noga za nogą. Oczy miałam otwarte na tyle, żeby w nic nie wejść. Mimo to, udało mi się już wejść w trzy drzewa, potknąć się o korzeń i zaliczyć zderzenie czołowe z głazem. Jednak nie poddawałam się i uparcie szukałam czegoś do jedzenia. Po chwili usłyszałam szelest. Obróciłam powoli głowę i zobaczyłam zająca.
>>> -"W sumie lepsze to niż nic"-pomyślałam i zaczęłam się skradać. Nie szło mi to najlepiej, ze względu na to, że się nie wyspałam, no ale trudno. Gdy byłam wystarczająco blisko, skoczyłam na niego. Udało mi się. Upolowałam go. Po króciutkiej chwilce zjadłam całego z apetytem. Mimo to nadal byłam głodna. Szukałam więc dalej. Na polanie znalazłam spore stado saren. Znów zaczęłam się skradać. Jednak ze sarnami, nie było tak prosto. Od razu usłyszały moje ciężkie kroki. Tak więc musiałam działać szybko. Ogłuszyłam jedną falą magnetyczną i skoczyłam jej do gardła. Nie miała szans. Czekała mnie więc uczta. Gdy już się najadłam, obudziłam się do końca. Jednak zaczęło mi się nudzić. Nie wiedziałam co robić. Postanowiłam pójść nad jezioro. Było całe zamarznięte, więc świetnie nadawało się do ślizgania. Po drodze spotkałam Milberry.
-Cześć Milberry.-powiedziałam
-Hej Liwia-odpowiedziała
-Idę nad jezioro poślizgać się. Idziesz ze mną?-spytałam
-Pewnie-uśmiechnęła się. Gdy doszłyśmy na miejsce, klepnęłam ją łapą i zawołałam "Berek!". Tak zaczęła się nasza zabawa.
<Milberry>
(Wataha Valerie) Nowa członkini - Leleth
Pochwały: 0
Upomnienia: 0
Imię: Leleth
Wiek: 2 lata
Płeć: Wadera
Stanowisko: Szpieg
Ranga: Szpieg Niskiego Stopnia (1)
Moce/Umiejętności: Głównie panuje nad przyszłością., umie przewidzieć wydarzenia, ale wie, że nie da się ich zmienić. Jest szybka i zwinna, ale na pewno nie silna, a także lata. Umie wykorzystywać energię na wiele różnych celów. Na przykład jeśli zużyje część energii, po to, żeby uleczyć czyjeś rany, będzie miała mniej możliwości uleczenia swoich. Potrafi także pobrać energię z innego zwierzęcia, rośliny. Jest nieśmiertelna, nie zmienia wieku.
Czyta w myślach, czasem także przedziera się przez "umysłowe" blokady, ale to wyczerpująca praca.Potrafi wysyłać obrazy myślowe.
Cechy Charakteru: Tajemnicza, lubi samotność. Sympatyczna i życzliwa dla przyjaciół. Opiekuńcza, troskliwa, wrażliwa. Bywa uparta, lubi stawiać na swoim. Bezwzględna zabójczyni, uwielbia zemstę.
Krótka historia z życia wilka: Miała normalną, szczęśliwą rodzinę. Ale tego dnia, w którym odkryła swoją moc, wszystko się zmieniło. Jej rodzice stali się sztywni, oschli. Kolejnego ranka, kiedy Miri się obudziła, nikogo już nie było. Jakiś czas błąkała się. Kiedy przez przypadek weszła na terytorium innych wilków, te nie żałowały jej tortur.
Znalazł ją Darren, w którym się zakochała. Niestety para nie wiedziała, że znajduje się na terenie zamieszkanym przez wilki, które ją zaatakowały. Leleth przeżyła, lecz jej ukochany nie. Wkrótce w przypływie złości wymordowała ową Watahę, a od każdego zabitego wilka pobrała moc.
Partner/Partnerka: -
Kocham: Mieć przy sobie kogoś kto okazuje mi troskę. Jeśli jednak takiej osoby zabraknie, pozostaje tylko zemsta.
Podoba mi się: -
Rodzina: Wszyscy ją opuścili.
Talizmany, przedmioty własne bądź rodzinne.: Zostawiłam w byłym domu. Nie chcę niczego, co przypomina przeszłość.
Motto: ,,Wolę zginąć sama, niż patrzeć na śmierć tych, których kocham''
Inne zdjęcia Wilka: -
Prezenty: -
Właściciel: Sophia ♥ ; herd.of.freedom@gmail.com
sobota, 19 stycznia 2013
(Wataha Valerie) Od Valerie - C.D Shotur'iego
Wilk przestraszył się, wziąwszy nas za drapieżniki.
-Co teraz?-jęknęłam
-Jakoś dotrzemy do watahy.-odparł. Pokiwałam głową i poszłam za nim. Po paru godzinach byliśmy na miejscu. Byłam strasznie zmęczona ale szczęśliwa. Myślałam, że nigdy nie dotrzemy. Shoturi zaczął kierować się do swojej jaskini.
-Shoturi...czekaj...-zaczęłam. Samiec zatrzymał się.
-Hmm?-odwrócił łeb
-Dziękuję-uśmiechnęłam się delikatnie
<Sho? :3>
-Co teraz?-jęknęłam
-Jakoś dotrzemy do watahy.-odparł. Pokiwałam głową i poszłam za nim. Po paru godzinach byliśmy na miejscu. Byłam strasznie zmęczona ale szczęśliwa. Myślałam, że nigdy nie dotrzemy. Shoturi zaczął kierować się do swojej jaskini.
-Shoturi...czekaj...-zaczęłam. Samiec zatrzymał się.
-Hmm?-odwrócił łeb
-Dziękuję-uśmiechnęłam się delikatnie
<Sho? :3>
(Wataha Valerie) Od Lilianny - C.D Roni, Fallena
-Wow, ale piękne!-zawołała roni oświetlacąc łapą śniany
-Niesamowite rysunki...-powiedziałam przyglądając się
-Na moje oko mają dużo lat-stwierdził Fall-Około 3 tyś.
-To faktycznie dużo. Ciekawe kto wtedy tu żył i je namalował....
-A może ludzie?-zaproponowała Roni
-Wątpię-odparłam-Ludzie nie zapuszczają się tutaj
-Ale przecież wcześniej mogli. Mogło być tutaj siedlisko ludzi
Wychyliłam się, by popatrzeć na zewnątrz.
-Jest już ciemno. Wracamy-stwierdziłam
-Ty idź. My jeszcze popatrzymy-uśmiechnęła się Roni
-Dobra. Hej-powiedziałam na pożegnanie i pobiegłam do swojej jaskini
(Wataha Valerie) Od Shotur'iego - C.D Valerie
-Przepraszam… - mruknąłem otrzepując się ze śniegu – Też polowałem. – podniosłem łeb i ujrzałem Valerie.
-To ty, Shoturi… - delikatny uśmiech rozpromienił jej pysk. Ym… zatkało mnie, nie wiedziałem co specjalnie odpowiedzieć.
-Czuję królika… - zastanowiłem się i uniosłem pysk węsząc. Zlokalizowałem źródło zapachu i pognałem w jego stronę. Po kilku minutach niosłem w pysku śnieżnego królika. Skinęła łbem na wracajmy do watahy i ruszyliśmy raźnym krokiem brodząc przez zaspy. O dziwo zawędrowaliśmy dość daleko, a właśnie zapowiadała się potężna zamieć. Po kilkunastu minutach śnieg padał tak gęsto, że nie było widać drzewa oddalonego o 5 metrów.
-Nie trafimy do watahy teraz – wycedziłem przez zęby, trzymając królika.
-Trzeba znaleźć jakąś szczelinę, w której można by się schować. – cicho mruknęła. Po godzinie wykańczającej wędrówki zaszyliśmy się w grocie. Futra były mokre i tworzyły się na nich sopelki.
-Jest tu mało miejsca, wzniecamy ogień? – zapytałem
-Może nie, to trochę niebezpieczne.
Położyłem martwą zdobyć na ziemi i podsunąłem wilczycy.
-Jedz.
-A ty? – spojrzała na mnie błyszczącymi oczyma.
-Wytrzymam. – uspokoiłem ją i wystawiłem głowę przez otwór, próbując zobaczyć cokolwiek. Zaczynało się ciemnić, ale zamieć wciąż była potężna. Zawyłem długo i nasłuchiwałem odpowiedzi watahy, mój głos rozproszył się. Wróciłem z powrotem do szczeliny, i dojadłem resztki jedzenia. Valerie mimowolnie ziewnęła. Położyłem się, zasłaniając wejście i z łbem opartym na przednich łapach, przyglądałem się wilczycy.
-Niezręczna ta cisza – uśmiechnąłem się.
-Zimno mi. – odparła starając się otrząsnąć. Położyła się obok mnie, a ja delikatnie pyskiem gładziłem jej kark, po jakimś czasie zasnęła. Nad ranem usłyszeliśmy głośne wycie, to chyba Imperial, albo ktoś inny. Wyjrzałem na zewnątrz, śnieżyca się uspokoiła i śnieg opadał na ziemię spokojnie.
<Dokończy ktoś?>
czwartek, 17 stycznia 2013
(Wataha Valerie) Od Valerie
Przechadzałam się lasem. Trochę minęło od naszej ostatniej rozmowy z Im'em. Trochę za dużo. Ostatnio nie widuję ani Imperial'a ani Shotur'iego. Może mają za dużo pracy a może mnie unikają? Nie wiem sama. W watasze jakoś cicho u pusto. Nikt nowy nie dołącza. No cóż...wyczułam sarnę. Zaczęłam iść za tropem aż w końcu ją ujrzałam. Oblizałam się ze smakiem. Sarna zimą i to jeszcze tak dorodna sarna to wręcz cud. Skoczyłam na nią ale w powietrzu zderzyłam się z innym wilkiem a moja piękna zdobycz uciekła. Wstałam zła i otrzepałam futro ze śniegu.
<Dokończ ktoś>
<Dokończ ktoś>
(Wataha Valerie) Od Roni - C.D Lilianny, Fallena
-Jesteś pewna? -pytał z nie dowierzaniem.
-Jak nigdy -byłam bardzo podekscytowane wyścigiem.
-Ty nawet nie wiesz co jest na końcu tej jaskini -wtrąciła.
-To się dowiedzmy.... Start! -pobiegliśmy.
Jaskinia nie była aż taka długa, ale i tak się zmęczyliśmy. Byliśmy już na końcu, a przynajmniej tak myśleliśmy.
-I co zadowolona?
-I to jak, a wy nie?
-No w sumie fajnie tak pobiegać -Fallen się przeciągną.
-No tak ale zauważ że jest tu strasznie ciemno.
-Chcesz światła, nie ma problemu -dzięki bransoletce moje łapy "zajęły" się ogniem.
-Jak ty to zrobiłaś? -byli lekko zdziwieni.
-Nic trudnego bransoleta babci, ona byłą wspaniałą szamanką. W tej bransolecie jest zamknięta magia ognia.
Gdy oświetliłam wszystko, to co zobaczyliśmy nas zdziwiło.
<Fallen, Lilian?>
(Wataha Valerie) Od Lilianny - C.D Fallena i Roni
-Nie wiem-odparłam-Nad rzekę i wodospad nie pójdziemy, bo wszystko zamarzło.
-Może wyścigi-zaproponowała Roni
-Tylko dokąd?-leniwie przeciągnął się Fall-Wszędzie są zaspy...
-Czekajcie! Znam jedno miejsce, gdzie nie ma zasp,a śnieg jest raczej gładki!-zawołałam
-Gdzie to jest?-zapytała się Roni
-Pomiędzy górami, a jeziorem jest pewna płaszczyzna, gdzie śnieg nie pada. Możemy tam iść-uśmiechnęłam się
-Dobra. Prowadź-powiedział Fallen
Było to całkiem blisko, więc na miejscu byliśmy dość szybko.
-Idealnie-Roni rozglądała się po jaskini-To co, wyścigi? Do końca!
<Fall? Roni?>
środa, 16 stycznia 2013
(Wataha Valerie) Od Fallena- C.D Lilianny, Roni
Uśmiechnąłem się na widok wielkiego jelenia. Zaraz zniżyłem się i zacząłem dawać wielkie, niesłyszalne susy w kierunku zwierzęcia. Skryłem się za krzakiem, 5 metrów od posiłku. Zaraz dogoniły mnie wilczyce.
- Nie ma co ustalać taktyki. Jeleń jest tak blisko, że wystarczy na niego skoczyć. - powiedziałem cicho.
- Przypominam ci, że jesteś skrytobójcą i robisz o wiele większe skoki od nas! - zaśmiała się Roni.
- Tak więc: ja skaczę i dobieram mu się do gardła, a wy go obezwładnijcie.
Nie czekałem na odpowiedź, tylko szybko przymierzyłem się do skoku i zaraz poszybowałem na kręgosłup jelenia. Szybko padł i wtedy ostatecznie Lilianna przebiła mu tętnicę. Padł. Ustąpiłem wilczycom najsmakowitsze kąski, a zadowoliłem się kopytami i udami. Byłem pełen i padłem na śnieg.
- Co teraz? - uśmiechnąłem się, tarzając w puchu i zmywając krew.
<Roni, Lilianna?>
WIADOMOŚĆ!
Jako, że Castiel z powodów prywatnych będzie niedostępny w najbliższym czasie watahą zajmuję się ja. Niestety, nie jestem w stanie wszystkiego pilnować a tym bardziej mobilizować was w pisaniu jednocześnie utrzymując porządek w obydwóch watahach. A więc odbędzie się konkurs na moderatora bloga który będzie wstawiał posty i członków razem ze mną. Chętni proszeni są o pisanie do mnie na howrse (looney111) a podam kryteria który takowy uczestnik musi spełniać :) Jest tylko 5 miejsc więc radzę się pospieszyć. Gdy już zbiorę daną ilość chętnych, odbędzie się głosowanie. Kieruję także do was ogromną prośbę - piszcie posty. Staram się ale jednak nie mogę wszystkim wam o tym przypominać.
Looney
wtorek, 15 stycznia 2013
(Wataha Valerie) Od Lilianny - C.D Roni
-Jestem za-uśmiecham się-Kto prowadzi?
-Fallen coś wyszuka-powiedziała Roni
Basior zaczął węszyć.
-Trudno tu coś wyszukać..-mruknął
-Spróbuj-zachęciła go Roni-może trochę dalej?
Zaczęłam wypatrywać coś jadalne.
-No i mamy posiłek...-powiedziałam na widok łani stojącej przy strumyku
<Fallen? Roni?>
(Wataha Valerie) Nowy członek - Kaze
Pochwały: 0
Upomnienia: 0
Imię: Kaze
Wiek: 3 lata
Płeć: samiec
Stanowisko: wojownik
Ranga: Wojownik niskiej rangi (1)
Moce/Umiejętności: Kaze opanował magię powietrza do perfekcji. Jest również dobry w kontrolowaniu umysłu i woli.
Cechy Charakteru: Kaze jest inteligentny, czasem cyniczny i arogancki. Nienawidzi ograniczeń, kocha wolność. Jest lojalny i szczery, czasem aż do bólu.
Krótka historia z życia wilka: Jego ojciec był alfą, a on miał być jego następcą. Ojciec szkolił go od małego, wychowywał na wojownika, ale ograniczał jego wolność. Kaze nie mógł wytrzymać, więc uciekł z rodzinnego stada i zamieszkał tutaj.
Partner/Partnerka: -
Kocham: -
Podoba mi się: -
Rodzina:
Talizmany, przedmioty własne bądź rodzinne.: orle pióro, które nosi zawsze przy sobie
Motto:
Inne zdjęcia Wilka: -
Prezenty: -
Właściciel: Lumirka
poniedziałek, 14 stycznia 2013
(Wataha Castiela) Od Milberry
Wyruszyłam na polowanie, byłam zła, że jest taka fatalna pogoda. Przeskakiwałam zaspy śniegu, ale to było męczące. Miałam nadzieję że ta wędrówka mi się opłaci i znajdę zwierzynę. Ruszyłam w stronę lasku i niestety zaczęło mocno prószyć… Szybko zwąchałam jakąś samotnie wałęsającą się sarnę i ruszyłam pędem przez śnieg. Gdy wreszcie dopadłam ofiarę, rozkoszowałam się swoją zdobyczą. Wróciwszy do ciepłej i bezpiecznej jaskini zaczepiłam ot tak wilka koło jaskini.
- Cześć, jestem Milka. Szukasz tutaj czegoś?- zapytałam dość cicho. Wilczyca obejrzała się za siebie i odpowiedziała
-Hej. Jestem głodna i szukam pożywienia. Na imię mi Luna.-odparła
- Mogę Ci pokazać, w którym miejscu jest zwierzyna, oczywiście jeśli chcesz.
-Chętnie. Jeżeli byś mogła, to zapraszam Cię do przyłączenia się do polowania.
-Przed chwilą byłam, ale chętnie się dołączę.- z uśmiechem ruszyłam ramię w ramię przez śnieżycę.
<Luna?>
(Wataha Valerie) Od Roni - C.D Lilianny
-Gdzie idziecie?
-Tak sobie łazimy i poznajemy się.
-A ty gdzie tak biegłaś? -strzepałam śnieg z głowy.
-Jest mi strasznie nudno, a biegłam bo chciałam z kimkolwiek porozmawiać.
-Jesteśmy do dyspozycji -powiedzieliśmy równo z Fallenem, przez co zaczęliśmy się śmiać.
-I całe szczęście, to ja was wypożyczę na resztę dnia, co wy na to ?
-Mi pasuje, a Tobie Roni?
-Nie mogę się już doczekać.
Przez większość dnia łaziliśmy po całym terenie stada i gadaliśmy chyba o wszystkim.
-Nie wiem jak wy ale ja jestem głodna -burczało mi w brzuchu.
-To co małe polowanie?
Pobiegliśmy w stronę łąki, gdzie zazwyczaj jest dużo jeleniowatych.
<Lilian? Fallen?>
niedziela, 13 stycznia 2013
(Wataha Valerie) Od Lilianny
Idę na polanę. Muszę z kimś pogadać, nudy okropne. Mimo śniegu biegnę między zaspami. Wpadam na jakiegoś wilka. A raczej wilki.
-Przepraszam...-mruknęłam otrząsając się ze śniegu
-Nic się nie stało-uśmiechnął się jeden z wilków, a raczej wilczyca-Jestem Roni.
-Miło poznać. Jestem Lilianna-powiedziałam
-Mnie chyba już nasz-zaśmiał się drugi wilk
Dopiero teraz poznałam w całym białym, oprószonym śniegiem wilku Fallena.
-No tak-zaczęłam się cicho śmiać
<Fallen? Roni?>
(Wataha Castiela) Od Hope - C.D Cas'a
-Miło mi-odparłam
-Mnie także-mruknęła Parvati
-Hmhy...ja zostawię was samych...-speszyłam się, odwróciłam na pięcie i pognałam w las. Lepiej będzie jak sobie wszystko na spokojnie obgadają. Może Parvati zdradzi mu tajemnicę? Kto ją tam wie...Ległam spokojnie w kącie mojej jaskini. Bolały mnie kości na dodatek miałam ciepły i suchy nos. Pewnie jestem przeziębiona. Usłyszałam kroki i głosy, zbliżające się. W oddali zamajaczyły sylwetki wilków. Wilk i wilczyca...
<Cas?>
-Mnie także-mruknęła Parvati
-Hmhy...ja zostawię was samych...-speszyłam się, odwróciłam na pięcie i pognałam w las. Lepiej będzie jak sobie wszystko na spokojnie obgadają. Może Parvati zdradzi mu tajemnicę? Kto ją tam wie...Ległam spokojnie w kącie mojej jaskini. Bolały mnie kości na dodatek miałam ciepły i suchy nos. Pewnie jestem przeziębiona. Usłyszałam kroki i głosy, zbliżające się. W oddali zamajaczyły sylwetki wilków. Wilk i wilczyca...
<Cas?>
(Wataha Valerie) Od Roni
Wstałam dziś tak nie zbyt wcześnie. W głowie miałam tą samą myśl: "Jestem tu już tyle dni, a z nikim nie rozmawiałam, no nie licząc alfy Valerie". Wyszłam z jaskini i poszłam poszukać reszty. Wszyscy byli już na łące, gdzie byliśmy umówieni na wspólne polowanie. To była zabawa! Całkiem nie źle nam poszło 3 jelenie dla całego stada, na pewno powinny starczyć. Po polowaniu postanowiłam coś zmienić, kogoś w końcu poznać. Podeszłam do jednego z basiorów.
-Cześć.
-Cześć, my się chyba nie znamy? Nowa?
-Nie no co ty jestem tu od kilku dni.
-Na prawdę, to czemu się jeszcze nie znamy? -lekko się uśmiechnął.
-Bo jeszcze z nikim nie rozmawiałam.. trochę się bałam.
-Nie było czego. Jestem Fallen.
-Miło mi, ja jestem Roni -odwzajemniłam uśmiech.
(Fallen, dokończysz ?)
(Wataha Valerie) Nowy członek - Damon
Pochwały: 0
Upomnienia: 0
Imię: Damon.
Wiek: 4 Lata.
Płeć: Basior.
Stanowisko: Wojownik.
Ranga: Wojownik niskiej rangi (Ranga 1 )
Moce/Umiejętności: Czyta w myślach, lata, włada pogodą, może stać się nie widzialny, przeobraża się w kruka.
Cechy Charakteru: Odważny, sprytny, miły, towarzyski, cierpliwy, szalony, bardzo energiczny.
Krótka historia z życia wilka: Najpierw należał do watahy Moon Shadows. Razem z siostrą odeszli. Przez dłuższy czas wędrowali, a potem wilczyca zaginęła. Damon trafił tutaj.
Partner/Partnerka: Brak.
Kocham: Nikogo.
Podoba mi się: Nikt.
Rodzina: Zaginiona siostra.
Talizmany, przedmioty własne bądź rodzinne.: Brak.
Motto: Brak.
Inne zdjęcia Wilka: Brak.
Prezenty: Brak
Właściciel: Elena ❤
piątek, 11 stycznia 2013
Informacja
Jako, że minął tydzień, czas podsumować. Mieliście tydzień na napisanie dwóch postów. Niektórzy w pocie czoła pisali ich multum - inni niestety olali sprawę. Wszyscy wymienieni członkowie muszą skontaktować się z adminem swojej watahy.
-Adostume (Wataha Castiela) - zawieszona za napisanie tylko jednego posta.
-Milberry (Wataha Castiela) - zawieszona za napisanie tylko jednego posta.
-Nessilive (Wataha Castiela) - zawieszony za napisanie tylko jednego posta.
-Stormy (Wataha Castiela) - zawieszona za napisanie tylko jednego posta.
-Luna (Wataha Castiela) - sumiennie wykonała zadanie napisania postów.
-Juan (Wataha Castiela) - usunięty za nie napisanie żadnego posta.
-Liwia (Wataha Castiela) - zawieszona za napisanie tylko jednego posta.
-Samira (Wataha Castiela) - usunięta za nie napisanie żadnego posta.
-Kitana (Wataha Castiela) - usunięta za nie napisanie żadnego posta
-Isabella (Wataha Castiela) - usunięta za nie napisanie żadnego posta.
-Imperial (Wataha Valerie) - pięć postów, wynik znakomity.
-Lilianna (Wataha Valerie) - cztery posty, wynik dobry ale mogło być lepiej.
-Fallen (Wataha Valerie) - sześć postów, celujący wynik.
-Vas (Wataha Valerie) - usunięta za nie napisanie żadnego posta
-Shoturi (Wataha Valerie) - sześć postów, celujący wynik.
-Krimon (Wataha Valerie) - zawieszony za napisanie tylko jednego posta.
-Lesslie (Wataha Valerie) - zawieszona za napisanie tylko jednego posta.
-Shayla (Wataha Valerie) - usunięta za nie napisanie żadnego posta.
-Scourge (Wataha Valerie) - usunięty za nie napisanie żadnego posta.
-Roni (Wataha Valerie) - usunięta za nie napisanie żadnego posta.
Przypominam iż wszyscy mają się zgłosić do adminów swoich watah!
Looney & Castiel
(Wataha Castiela) Od Luny
Przechadzałam się po terenie stada. Obecnie rządziła mną druga podświadomość, więc humor w miarę mi dopisywał. Lubiłam zimę. Stwierdziłam, że nie warto dalej iść. Walnęłam się na ziemię,w śnieg i spojrzałam w gwiazdy.
-Bardzo mi was brakuje...- wyszeptałam.
Nagle usłyszałam kroki. Nagle umysł przejęła pierwsza podświadomość.
-Kim jesteś i czego chcesz!?
-Lewitującą rybą, wiesz? Zastanów się.
-Ha, ha. Bardzo śmieszne.
-A żebyś wiedziała.
-Nadal nie odpowiedziałeś na moje pytanie.
-Może jeszcze datę urodzenia, stanowisko, oraz szczegółową historię?
-Nic by się nie stało, gdybyś powiedział.
Usłyszałam ciche pykniecie w głowie.
-Och, przepraszam, to była moja druga podświadomość.
-Niezwykle czarująca.
-Taa... A ty jesteś...?
-Nessilive.
-Luna.
Poczułam, że więcej informacji, chce wydobyć prosto z mojego umysłu, więc odepchnęłam jego świadomość.
-Lepiej tego nie rób.
(Nessilive, dokończysz?)
INFORMACJA!
Wedle waszego życzenia można kontaktować się z drugim brzegiem! :D A więc możecie pisać posty do watahy Castiela/Valerie. A więc życzę miłej zabawy z członkami drugiej watahy!
Looney
(Wataha Castiela) Od Castiela CD Hope
- Hm, Nie jestem pewien. Od mojego szczenięctwa tajemnica była bardzo strzeżona. Mędrcy otoczyli wszystkie jej słowa pieczęcią i jak ktoś je wyjawi lub pozna... umiera w mękach. - Wydusiłem. Hope spojrzała na mnie udając spokój lecz jej oczy wyrażały obawę.
- Musimy to poznać... - Powiedziała.
- Nie musimy... - Odparłem unosząc łeb.
- To musi być ważne, dla całej watahy. Skoro tak ją strzegli musi być to coś konkretnego, niebezpiecznego... - Rzekła ponurym tonem.
- Pff... Może tak może nie... Teraz muszę zająć się czymś innym. - Burknąłem.
- Czymże? - Zapytała oschłym głosem.
- Muszę ich znaleźć... słyszałem ich... Byłem tchórzem... zostawiłem ich... samych... na śmierć...-Wyszeptałem smutno.
- Rozumiem to że czujesz się winny ale oni nie żyją! Zrozum! To twoja głowa!
- Jestem pewien że nie. - Zbyłem ją i ruszyłem w stronę miejsca z kąd prawdopodobmnie wydobywało się wycie. Hope pobiegła za mną.
- Idioto! Jest noc, a ty ledwo stoisz, ogarnij się! - Burknęła. Nie słuchałem jej bo zobaczyłem kształt... kształt wilka... znajomy kształt...
- PARVATI!!!! - Wydarłem się i pobiegłem w stronę wilczycy.
- Castiel? - Wyszeptała ze zdziwieniem. Przytuliłem się do niej prawie dusząc.
- Khe Khe - Chrząknęła Hope.
- Emm... No więc Parvati, Hope, Hope, Parvati - Przedstawiłem je sobie.
< Hope? >
(Wataha Castiela) Od Hope - C.D Cas'a
<Muzyka. Posłuchajcie sobie :3>
Samiec patrzał na mnie z nieukrywanym szokiem.
-A...ale jak?-jęknął
-Jedna z moich umiejętności...-wyszeptałam-znasz w końcu tą tajemnicę?
-Niestety nie...-westchnął
-Pomogę Ci, jestem magiem szkolonym przez legendarną Yennefer z Rivii.-odparłam zdecydowana
-Nie chcę Cię narażać...-odwrócił się
-Nie narażasz.-mruknęłam
<Cas?>
Samiec patrzał na mnie z nieukrywanym szokiem.
-A...ale jak?-jęknął
-Jedna z moich umiejętności...-wyszeptałam-znasz w końcu tą tajemnicę?
-Niestety nie...-westchnął
-Pomogę Ci, jestem magiem szkolonym przez legendarną Yennefer z Rivii.-odparłam zdecydowana
-Nie chcę Cię narażać...-odwrócił się
-Nie narażasz.-mruknęłam
<Cas?>
(Wataha Castiela) Od Castiela - Moja historia cz.2
Szukanie Prawdy nie było wcale łatwe. Nikt nic o tym nie mówił bo się bał. Jestem pewien że my byliśmy jedyną grupą która chciała poznać tajemnicę. Reszta była zastraszona i wyznawała zasadę- Po co to wiedzieć? Tak jest dobrze... Jednak my byliśmy zbyt zdeterminowani i wścibscy. Zwłaszcza dlatego że dotyczyło to mnie... Musieliśmy uważać by nikt się o tym nie dowiedział, zwłaszcza Mędrcy, Nathaniel i Alphy. Mogło się to źle skończyć... Opracowaliśmy własny język którym się posługiwaliśmy by nikt nie zrozumiał informacji. Częstotliwość wycia też była inna i nikt jej nie potrafił ogarnąć. Drugi etap Adepctwa zbliżał się. Mimo że byłem pewien że zostanę Alphą i poznam tajemnicę nadal węszyliśmy. Lisa została dobrą przyjaciółką (partnerką x3) Dake'a i reszta bandy zaczęłą zarywać do Parvati. Denerwowało mnie to gdyż bardzo ją polubiłem... Ona mnie chyba też (Niestety tego lizusta także nieźle polubiła -.-). Była to moja druga miłość. Pierwszą była Debrah ale to już inna równie ciężka historia. Nadszedł dzień pasowania na drugi etap. Podobno miałem zostać Alphą lecz stało się coś dziwnego... Rada zmieniła decyzję i stwierdziła że Alphą zostanę kiedy osiągnę już prawdziwe stanowisko i zakończę szkolenie. Cała nasza grupa była zdziwiona, lecz widać było że Alphy i Nathaniel są z tego zadowoleni. Dalej szukaliśmy rozwiązania zagadki.
- Myślisz że to ma związek z moim pochodzeniem? Wiesz, zostałem znaleziony gdzieś w lesie. - Zapytałem pewnej nocy kiedy razem z Parvati podsłuchiwaliśmy przed jaskinią Alph.
- Wszystko możliwe. Ta tajemnica musi być niebezpieczna skoro strzeże ją Rada Mędrców.
- To stare dziady... - mruknąłem.
- Może i tak ale mają równą władzę co Alphy. I są na tyle rozsądni by rozróżniać dobro od zła. - Powiedziała. Wszystkie te wydarzenia związane z moim dziedzictwem nie było zbyt normalne ale kiedy skończyłem szkolenie Rada przeszła samą siebie. Jak się okazało Alphy rzeczywiście zostały zdjęte z władzy i odeszły ale następcą... nie zostałem ja! A wiecie kto!? Nathaniel! Rada uznała że skoro jego rodzice byli Alphami to on zostanie Alphą. I stwierdzili że lepiej aby taki "rodzynek" jak ja nie ryzykował. (Byłem znany w watasze jako hm... No ogólnie ten kamień + głowa nauczyciela Adeptów to nie był dobry pomysł...). Szanowny Nathaniel poznał tajemnicę ale oczywiście się nią nie podzielił. Nasza wataha była duża więc potrzebowała obu Alph - Samicy i samca. Rada zadecydowała że ten lizus... może sobie wybrać partnerkę nawet wbrew jej woli! Nie musiałem się zastanawiać kogo weźmie. Biedna Parvati...
- Lubię go ale jestem za młoda na Partnerstwo! Nie jestem Lisą do cholery! - Krzyczała. Miałem dosyć. W tajemnicy nawet przed przyjaciółmi postanowiłem że ucieknę. Nic mnie tu już nie trzymało. Ani Przyszywani rodzice, ani dziedzictwo, przyjaciele, Parvati czy cała wataha. Tajemnica? Chyba nic z tego nie będzie. Aby upewnić się czy szanse są naprawdę stracone spotkaliśmy się tego wieczoru. Ja i... nowa Samica Alpha (niestety)
- Parvi, nie powiedzieli ci? W końcu... Teraz jesteś Alphą... - Uśmiechnąłem się krzywo.
- Nie uznaję tego jako przywilej, raczej jako przykry obowiązek. - Powiedziała unosząc łeb.
- Tak, tak... To co z tą tajemnicą?
- Uznali że bezpieczniej będzie jak mi nie powiedzą dlatego że się z tobą przyjaźniłam.
- Pff, ten Lizus przy tobie długo nie wytrzyma... Wygada ci. - Już myślałem że jest jakaś nadzieja...
- Nie sądzę, chyba że chce mnie zabić. Zagrozili mu że jeżeli się dowiem to zginę... - rzekła posępnie. Zapadła cisza, nie wiedząc zo począć zacząłem grzebać łapą w ziemi. Zastanawiałem się czy zapytać... Eh, zapytam.
- Może... uciekniemy razem? Co ty na to? - Zaproponowałem unikając jej wzroku.
- Ja... - Zacięła się - Nie mogę... - Wyszeptała. Odwróciła się i pobiegła w stronę jaskini Alph. Teraz byłem już pewien że nie chcę tu zostać. Następnego dzień przeleżałem w najciemniejszym kącie jaskini. Co jakiś czas pojawiał się Lysander, Bliźniaki albo Lisa.
- Jest tu kto? - Pytał Lys zaglądając do mojej jaskini
- Nie ma. - Odpowiadałem.
- Wiem że tu jesteś!
- Nie ma więc spadaj albo wrócę i dostaniesz! - Odkrzykiwałem. Wtedy udawał urażoną minę i sobie szedł. Mimo to za godzinę wracał. Bliźniaki właściwie przyłazili bo było im nudno, a Lisa próbowała mnie pocieszać. Nic z tego. Poczekałem na porę kiedy wszyscy spali, zabrałem parę rzeczy (ususzone kawałki mięsa, i talizman który zawsze był w mojej jaskini, inaczej zgubiłbym)
Szybko wyszedłem z jaskini i truchtem pognałem w stronę lasu, tej nocy panowała pełnia i byłem widoczny. Musiałem się pospieszyć bo podczas pełni niektórzy członkowie wychodzili wyć. Niestety zostałem przyłapany (wraz z moim tobołkiem na grzbiecie.
- Wybierasz się gdzieś? - Rzekł oschle "panicz"
- Możliwe, a nawet jeśli to tobie nic do tego. - Warknąłem i chciałem go ominąć ale ciągle zastępował mi drogę.
- Właśnie że jest mi coś do tego. Nie opuścisz tej watahy, jako Alpha nie mogę na to pozwolić. - Wyrecytował.
- No proszę Nathaniel, od kiedy interesuje cię czy jestem czy mnie nie ma? - Zapytałem łypiąc na niego groźnie.
- Od kiedy poznałem tajemnicę... - Mruknąłem cicho. Zrobiłem wielkie oczy. Zagotowało się w mnie i z całej siły popchnąłem go w bok. Upadł, a ja pobiegłem w las ile sił w łapach. Nikt nie będzie mi rozkazywał co mam robić! Zwłaszcza Nathaniel i ta jego tajemnica!!!
- Straże - Usłyszałem głuchy krzyk daleko za mną. Nie odpuszczą tak łatwo... Strażnicy są wyszkoleni lepiej niż Adepci a ja nie miałem okazji by się trochę wytrenować. Obejrzałem się za siebie i zobaczyłem tabun wilków z mędrcami na czele. Starałem się...
* Dużo później *
W końcu ich zgubiłem lecz mimo to i tak padałem. Znalazłem się na obszernej polanie i niewiele myśląc położyłem się i zasnąłem. Następnego ranka zorientowałem się że musiałem uciekać w kółko bo nie jestem zbyt oddalony od mojej watahy. Postanowiłem się zakraść... Oglądałem wszystko zza krzaków. Ujrzałem Mędrca który siedział na przygwożdżonym do ziemi i szamotającym się... Nathanielu! Cóż za szacunek... Przed nim stali w szeregu wszyscy moi przyjaciele.
- TO WASZA WINA! - Ryknął.
- Może trzeba po prostu go poszukać... - Zaczął nieśmiało Alexy, jeden z bliźniaków.
- MILCZ! JUŻ GO NIE ZNAJDZIEMY! - Wrzeszczał.
- To.. co teraz? - Zapytała Lisa.
- TO JA TU MÓWIĘ NIE WY! A WIĘC SKORO TO PRZEZ WAS...- Darł się bez ustanku - SKAZUJĘ WAS NA STRACENIE! - Wyryczał najgłośniej jak umiał. Przeraziłem się, oni również. Zabrano ich stamtąd, mogłem temu zapobiec ale byłem tchórzem...
- Stracenie...? - Szepnęła Parvati wychodząc zza drzew.
- Tak, - Zaczął nieco ciszej - I ty także zostaniesz zabita! - Dokończył ze złowieszczym uśmieszkiem.
- Mhmfhmhmhfmhffmhfh! - Usłyszałem protesty duszącego się Nathaniela.
- Cicho! Albo do nich dołączysz... -Rzekł Mędrzec. - Brać ją! - Wskazał na Parvati, Straże chwycili ją i mimo protestów zaczęli nieść w tę samą stronę co innych.
- Mfmhfmhfmhfmhfmh!!!! - Syczał Nathaniel usiłując wydostać się spod wilka.
- Hm, jego też. - Mruknął. Pokręciłem głową z przerażeniem i zamiast pobiec w stronę tego Bezduszni ka pobiegłem w tył. Zostawiłem ich... Zawiodłem... Jak tchórz....
Resztę już znacie... wataha itp. Kiedy wyszedłem z rowu ujrzałem Hope.
- Przesuń się, mam zamiar poszukać moich przyjaciół. - Warknąłem.
- Znam twoją historię. Czytałam ci w myślach.... - Wyszeptała.
<Hope?>
czwartek, 10 stycznia 2013
(Wataha Valerie) Od Imperial'a - C.D Valerie
- Jeśli jest to coś więcej nie miałabyś jakichkolwiek wątpliwości. Jednakże każdy z nas je ma. Myślę, że powinnaś dać sobie czas i przede wszystkim poznać go bliżej. Dokładniej przyjrzeć się wnętrzu. - Zakończyłem wypowiedź wypuszczając głęboki oddech. Valerie patrzyła na mnie ze zdziwieniem.
- Co tak patrzysz, każdy może powiedzieć coś mądrego ! - Uśmiechnąłem się lekko - To co, chodźmy nad jezioro tam opowiesz mi ze szczegółami !
< Valerie?>
INFORMACJA!
No cóż, kolejne info... Ale tak to jest. Wataha rozwija się w rekordowym tempie a więc pojawiają się też pewne niedogadania. Może zacznijmy od tego że:
Gołym okiem widać że większa część watahy chce aby Wataha Castiela i Valerie mogła się ze sobą kontaktować. Zostały stworzone z myślą o DWÓCH oddzielnych watahach. Dlatego:
- Nie można zawierać partnerstwa między wilkami z różnych watach.
- A tym bardziej rodzin (szczeniaki, bracia i siostry mogą być porozdzielani)
Mogą być zaledwie przyjaciółmi i sojusznikami. I tyle...
I jeszcze jedna sprawa.
Osoby które mają takie same zdjęcia profilowe mają natychmiast je zmienić. (Mówię o osobach które zrobiły wilki o tym samym zdjęciu po innym) W przeciwnym razie wilk pozostanie bez zdjęcia.
Dziękuję za Uwagę
Castiel i Valerie
(Wataha Valerie) Od Valerie - C.D Im'a, Shotur'iego
-Dziękuję Ci-wyszeptałam do Sho i odbiegłam w stronę jeziora. Spotkałam tam Imperial'a. Rozmawialiśmy chwilę.
-Marnie wyglądasz, coś się stało?-usiadł obok mnie
-Zaatakowały nas rysie, nas to znaczy mnie i Shotur'iego. On mnie osłonił...wiesz Im, lubię go ale chyba tylko jako przyjaciela a może i coś więcej...-westchnęłam....
<Im my dear friend?>
(Wataha Valerie) Od Imperial'a
Spotkałem nad rzeką Valerie. Stała dosyć przygnębiona, a ja nie jestem dobry w pocieszających przemowach. Odwróciłem się i poszedłem.
- Cześć Im - Powiedziała Wadera zauważając mnie.
- Cześć Valerie - Odparłem lekko od niechcenia. Nie wiedziałem jak ciągnąć rozmowę, co powiedzieć.
- Marnie wyglądasz, coś się stało ? - Zapytałem z lekką niepewnością w głosie.
< Valerie DOKOŃCZYSZ?>
(Wataha Valerie) Od Shotur'iego - C.D Valerie
Uciekła. Ze spuszczonym łbem siedziałem nad brzegiem wody, parę godzin, potem poszedłem do jaskiń, przysiadłem na przedsionku, właśnie weszła tam Valerie.
-Nie chciałem, byś tak to zrozumiała, ja po prostu… cię polubiłem… - powiedziałem do wilczycy i chciałem odejść do jaskini, jednak coś głośno ryknęło. Oboje wytężyliśmy wzrok. Do jaskini weszły 2 wielkie głodne koty, rycząc. Wyszczerzyłem kły, i wysunąłem je na maksymalną długość. Skoczył na nas, zasłoniłem wilczycę ciałem, chwilę potem zabiłem go. Drugi kot (chyba silniejszy) drapał samicę.
-Valerie! – krzyknąłem i już byłem na zwierzaku, odciągnąłem go od przyjaciółki i trzymałem go za szyję – Szybko!
Rozszarpała go od środka. Odetchnęliśmy oboje głęboko patrząc na siebie.
<Valerie?>
środa, 9 stycznia 2013
(Wataha Castiela) Od Adostume
Przechadzałam się powoli po lesie. Wszędzie były kwiaty, motylki i ptaszki. Fuu! Zauważyłam przed sobą mały krzaczek. Zionęłam w niego i gapiłam się w ogień. O taak, ogień. Mój żywioł. Mogę gapić się na niego godzinami.
Nim spostrzegłam, płomienie zaczęły rozprzestrzeniać się po lesie. Wszystko zajęło się ogniem, było gorąco i zaczynało się ruszyć niebezpiecznie. Zaczęłam biec przed siebie. Musiałam przymknąć oczy, gdyż płomienie mnie oślepiały.
Dobiegłam do ogromnej łąki. Odetchnęłam z ulgą - płomień jeszcze tutaj nie doszedł. Ale za szybko się cieszyłam. Zauważyłam że płomienie się zbliżają.
Znów pobiegłam przed siebie. Na chwilę zamknęłam oczy i ... dobiłam do jakiegoś wilka.
- Patrz jak leziesz, ciamajdo! - Warknęłam w stronę wilka. Co on sobie wyobraża! Że może sobie od tak na mnie wpadać?!
<Proszę o dokończenie przez jakiegoś wilka z watahy Castiela :3>
(Wataha Valerie) Od Fallena - C.D Krimona
Poszedłem do niego i szepnąłem mu złowieszczo w ucho:
- Z daleka wyczuwam że masz pewnie ze 2 latka, wilczku. Posłuchaj mnie więc: jestem starszy wiekiem, doświadczeniem i wiedzą. I to aż o 5 lat. Poruszam się równie dobrze jak ty, i teraz mógłbym cię też zabić, a ty nawet byś tego nie poczuł. Więc proszę cię: verspil je leven, want je kan nog steeds nuttig zijn op een dag. (Nie marnuj życia, bo może jeszcze ci się kiedyś przyda.) - po czym odszedłem wskakując na jedno z najwyższych drzew, pokazując młodziakowi zęby i nie zwracając już dalej na niego uwagi. Kto wie, czy nie zawędruje na prestiżowy "Dessein Noir Loup" (Projekt Czarny Wilk)* francuskich skrytobójców-assasynów. Ma pewien talent. Niestety, nie ma szacunku... Poszedłem nad rzekę, strasznie chciało mi się pić. Spotkałem tam innego wilka. Postanowiłem się z nim zapoznać.
- Hej, jak masz na imię? - krzyknąłem do niego z korony jabłoni.
<Imperial?>
*Dessein Noir Loup (Projekt Czarny Wilk) - projekt dla jednych z najlepszych wilczych skrytobójców-assasynów na świecie. Ukrywa się w którymś francuskim lesie. Polega on na doskonaleniu umiejętności przez jednych z najlepszych w swym fachu.
(Wataha Valerie) Nowa członkini - Roni
Pochwały: 0
Upomnienia: 0
Imię: Roni
Wiek: 5 lat
Płeć: Wadera (Samica)
Stanowisko: Wojownik
Ranga: Wojownik niskiego stopnia (1)
Moce/Umiejętności: Potrafi czytać w myślach, kontrolować innych (wilki, zwierzęta), furia (gdy jest wściekła wpada w furię i może zabić wszystkich obok niej)
Cechy Charakteru: Odważna, miła, oddana, lojalna, towarzyska, odpowiedzialna, troskliwa, zazwyczaj spokojna, czasami agresywna, optymistka, inteligentna,
Krótka historia z życia wilka: Przez większość życia wychowywała się razem z rodziną do puki obca wataha ich nie zaatakowała. Po ataku została "niewolnikiem" tamtej watahy. Lecz uciekła im, od tamtego czasu błąkała się i planowała jak się na nich zemścić.
Partner/Partnerka: Brak / Szuka
Kocham: Nikogo (Na razie)
Podoba mi się: Jest taki ktoś...
Ruja/Cieczka: 16 - 21
Ciąża: ----
Rodzina: Matka-Viven (inna wataha), brat-Devon
Talizmany, przedmioty własne bądź rodzinne.: Jeden z takich przedmiotów jest na jej lewej łapie, jest to bransoleta po jej babci.
Motto: "Veni Vidi Vici" ("Przybyłem, zobaczyłem, zwyciężyłem")
Inne zdjęcia Wilka: ----
Prezenty: ----
Właściciel: emi507
(Wataha Valerie) Od Imperial'a
Z dnia na dzień mam co raz to mniejszą ochotę przebywania w tej watasze. Wszyscy się ignorują, a raczej mnie. Chodziłem po jaskini rozmyślając nad dalszym planem. Długie wahania pomiędzy zostaniem w watasze, a opuszczeniem jej wkrótce zostały rozwiane. Jedyne co mnie tu trzyma, to chęć zapoznania się z tamtą watahą, a szczególnie tą jedną wilczycą. Wyszedłem z jaskini przejść się nad rzekę. Spotkałem tam ...
< Ktoś dokończy?>
(Wataha Valerie) Nowa członkini - Ophelia
Imię: Ophelia
Płeć: Wadera
Wiek: 5 lat
Stanowisko: Wyrocznia
Ranga: Wyrocznia niskiego stopnia (1)
Umiejętności (Moce): Czytanie w umysłach, przewidywanie przyszłości, rozmowa z Bogami i duchami, dawanie błogosławieństw, przywoływanie smoków
Kocham : ---
Partner/Partnerka: ---
Potomstwo: ---
Cieczka: 09-16
Ciąża: ---
Rodzina: Zaginiona
Charakter: Oddana, wierna, pomocna, czuła, przyjacielska, rozsądna, sprawiedliwa, inteligentna, obeznana, mądra
Ekwipunek:
-Kadzidełko
-Kryształ zła
-Kryształ dobra
Inne zdjęcia wilka: Brak
Właściciel: looney111/40259473/looney99@wp.pl
(Wataha Valerie) Od Valerie - C.D Shotur'iego
Odbiegłam od niego. Czułam się głupio, że zostawiam go samego ale musiałam pomyśleć. Z jednej strony samiec był miły i przystojny lecz z drugiej dziwnie byłoby zakładać rodzinę już na początku. Muszę przecież dać szansę innym. Siedziałam parę ładnych godzin przy jeziorze Belmont Stakes. W końcu zaczęło robić się ciemno. Wróciłam do watahy. Przy mojej jaskini czekał Shouri..
<Sho?>
(Wataha Valerie) Od Shotur'iego - C.D Valerie
Faktycznie, jedzenie było dobre. Przez chwilę cicho jedliśmy, potem jednak puściliśmy i zaczęliśmy rozmawiać. Potem rozeszliśmy się, każde do swoich spraw. Jako, że nie miałem nic ważnego do roboty, poszedłem do lasu, by uzupełnić spiżarnię. Długo musiałem węszyć za czymś do jedzenia, w końcu wpadłem na trop łosia. Byłem schowany, a łoś w przegranej pozycji, było tylko jedno wyjście. Skradałem się na niego przez chwilę, po czym skoczyłem lądując na jego grzbiecie, zaczął pędzić w stronę watahy, a ja na nim „ujeżdżając” go. Darłem się jak opętany, w końcu dobiegliśmy do wilków. Wszystkie zmierzyły mnie wzrokiem i zaczęły się śmiać. Wśród nich była także lubiana przeze mnie samica ^^. W końcu się opanowałem i skręciłem zwierzakowi kark.
-Oto dzisiejszy obiad. – wesoło krzyknąłem. Odwlekliśmy z kilkoma samcami zwierza do spiżarni, zajmiemy się nim potem.
**pod wieczór**
-Cześć, Valerie – powiedziałem nieśmiało do samicy, siedzącej na brzegu jeziora.
-O, witaj Shoturi – odparła przyjacielsko.
-Ym… wiesz… - jąknąłem się – Jesteś fajną waderą, lubię cię. – skrzywiła się i…
<No, właśnie… iii? : D>
(Wataha Valerie) Od Valerie - C.D Shotur'iego
-Chodź, upieczemy je!-zaproponowałam entuzjastycznie
-Co zrobimy?-zdziwił się
-No upieczemy. Chodź ze mną.-odparłam i weszłam do jaskini. Obrałam króliki ze skóry i rzuciłam je na ziemię obok Shotur'iego. Mięso z królików podpiekłam moją mocą jednego z żywiołów - ognia. Podałam mu na kamieniu kawałek mięsa. Spróbował nieufnie.
-Pyszne.-stwierdził w końcu
<Shoturi? Brak weny>
-Co zrobimy?-zdziwił się
-No upieczemy. Chodź ze mną.-odparłam i weszłam do jaskini. Obrałam króliki ze skóry i rzuciłam je na ziemię obok Shotur'iego. Mięso z królików podpiekłam moją mocą jednego z żywiołów - ognia. Podałam mu na kamieniu kawałek mięsa. Spróbował nieufnie.
-Pyszne.-stwierdził w końcu
<Shoturi? Brak weny>
(Wataha Valerie) Od Shotur'iego - C.D Valerie
Wyszedłem z jej jaskini, i kierowałem się do mojego mieszkanka, pod zawalonym drzewem. Chwilę potem usłyszałem szloch. Odwróciłem się, dochodził z jaskini Valerie. Zastanawiałem się czy tam wejść, czy zostawić ją samą, zdecydowałem się na to pierwsze. Ostrożnie zajrzałem przez wejście.
-Valerie? – szepnąłem.
Samica spojrzała na mnie smutnymi oczyma, nic nie mówiąc. Podszedłem do niej powoli, i pogłaskałem ją pyskiem po łbie.
-Nie płacz… - cicho ją uspokajałem. Chwilę potem ucichła i zasnęła. Otuliłem ją miękką skórą i wyszedłem. Uśmiechnąłem się do siebie, i podreptałem nad jezioro. Zanurzyłem pysk w wodzie, i zacząłem pić. Cały czas chodziła mi po głowie samica. Poszedłem spać, długo nie mogłem zasnąć.
***
Obudziłem się dość wcześnie, postanowiłem, że pójdę na polowanie. Upolowałem od razu dwa króliki, więc przytaszczyłem je do watahy.
-Niezły łup – stwierdził Scourge.
-Wiem. – odpowiedziałem krótko i poszedłem w kierunku mojej jamki. Valerie obudziła się i wyszła przed jaskinie, jednak ja potknąłem się o kamień i wraz z jedzeniem upadłem na ziemię. Samica zaśmiała się i podeszła do mnie, przyjaźnie machając ogonem.
<Dokończysz? ;d>
wtorek, 8 stycznia 2013
(Wataha Valerie) Od Valerie - C.D Shotur'iego
-Shoturi...nie mów tego nikomu. Proszę.-odpowiedziałam drżącym głosem
-Możesz mi ufać.-odparł przyjaźnie-Będę dyskretny
-Dziękuję-obdarzyłam samca czułym spojrzeniem moich zielonkawych oczu. Basior odbiegł do swojej jaskini. Był środek nocy. Chciało mi się płakać. Nie mam rodziny. Mam przyjaciół ale nie mam rodziny. Czułam ciepłe łzy na moim pysku...
<Dokończ ktoś>
-Możesz mi ufać.-odparł przyjaźnie-Będę dyskretny
-Dziękuję-obdarzyłam samca czułym spojrzeniem moich zielonkawych oczu. Basior odbiegł do swojej jaskini. Był środek nocy. Chciało mi się płakać. Nie mam rodziny. Mam przyjaciół ale nie mam rodziny. Czułam ciepłe łzy na moim pysku...
<Dokończ ktoś>
(Wataha Valerie) Od Shotur'iego - C.D Valerie
Wysłuchałem opowieści Valerie, nie miała tak przyjemnego dzieciństwa jak ja. Przez chwile milczeliśmy, ale ciszę rozwiał szeroki ziew samicy. Zaśmialiśmy się.
-Zapewne chcesz już się zdrzemnąć.
-Tak… - mruknęła, zaprowadziłem ją do jej „domku” i sam wyszedłem, wtedy zawołała mnie…
<dokończysz.? :3>
(Wataha Valerie) Od Lesslie
Błąkanie przez całe życie po świecie było bardzo zajmujące ale musiałam znaleźć miejsce odpoczynku.Najbardziej nienawidziłam długich wypraw takich jak przejście przez całą pustynię żeby przeżyć a jak nie przeżyjesz to pa pa.No więc lepiej się postarać jeśli mam wybierać.Od jakiegoś czasu śledzę wilki przechodzące na drugą stronę rzeki.
-Ktoś żywy...miła odmiana.-powiedziałam szeptem.Wszedłem cicho poza rzekę i już zaczęły się miłe niespodzianki.Zza krzaków wyskoczył brązowo-czarny wilk.
-Złaź ze mnie!-powiedziałam i zaczęłam go gryźć.
-Ał!Uspokój się!
-Nie każ mi się uspakajać!-krzyknęłam.-Lepiej mi powiedz czemu mnie atakujesz,jak się nazywasz i gdzie jestem.
-Eeee...Jesteś na terenie Watahy Valerie a nazywam się Scourge.A ty?> -Łatwiej by mi było odpowiedzieć bez wilka na plecach.-powiedziałam a on ze mnie zszedł.-Ja nazywam się Lesslie. Jestem tu mile widziana czy mam się zmywać?
-No...Jeśli Valerie Cię przyjmie do watahy to tak.
-A jak jest przeważnie?
-Zgadza się.-powiedział i zaprowadził mnie.Poznałam Valerie,Fallen'a Scourge'a i kilku innych.
-Scourge?
-No.
-Czy ...Jaką mam jaskinię?
-Wybierz sobie.-powiedział a ja wybrałam.Może to dziwne ale do niego mam lekkie zaufanie.Może dlatego że nie próbował mnie poćwiartować?
(Wataha Valerie) Od Valerie - C.D Shotur'iego
Przypomniały mi się czasy mieszkania w Kaer Morhen. I szkolenia na wiedźminkę. Dziwne i straszne czasy. Zadrżałam na samo wspomnienie ich.
-Moja historia...Eh..bardzo chcesz wiedzieć?-mruknęłam. Samiec potaknął. Wzięłam głęboki wdech i zaczęłam opowiadać.
-Ojca nigdy nie znałam. Prawdopodobnie gdy się urodziłam, był już martwy. Mój starszy brat, Vasemir, odszedł od watahy w poszukiwaniu lepszego życia. Nigdy więcej go nie spotkałam. Jako, że byłam dla matki obciążeniem, postanowiła wysłać mnie do Kaer Morhen, legendarnej twierdzy w której szkolono wiedźminów. Wtedy szkolono tam tylko samce. Moja genialna matka zrobiła ze mnie chłopczyka i wysłała do twierdzy. Więcej jej nie widziałam. Trening był morderczy aczkolwiek poszedł mi w miarę dobrze. Na koniec została Próba Traw...Nie pamiętam jej. Wiem tylko tyle, że przeżywało ją 4 z 10 szczeniaków. Wtedy oczy wilka zmieniały się ze zwykłych na kocie. Przeżyłam tę próbę. Ale moje życie już nie było takie samo...Wkrótce dowiedziałam się o tym, że mój brat i matka nie żyją a na północy skąd pochodziłam trwała wojna i zbliżała się nieuchronnie na wschód czyli w stronę twierdzy. W końcu napadnięto na nią. Byłam jedną z nielicznych którym udało się zbiec lecz wkrótce wzięto mnie do niewoli i sprzedano. Byłam droga ze względu na swoje nadprzyrodzone, wiedźmińskie umiejętności. Znów uciekłam i tak o to jestem tu. Lwica z Północy lub jak kto woli Valerie znad Cintry, Cintra to rzeka nieopodal której mieszkała moja rodzima wataha.
-Moja historia...Eh..bardzo chcesz wiedzieć?-mruknęłam. Samiec potaknął. Wzięłam głęboki wdech i zaczęłam opowiadać.
-Ojca nigdy nie znałam. Prawdopodobnie gdy się urodziłam, był już martwy. Mój starszy brat, Vasemir, odszedł od watahy w poszukiwaniu lepszego życia. Nigdy więcej go nie spotkałam. Jako, że byłam dla matki obciążeniem, postanowiła wysłać mnie do Kaer Morhen, legendarnej twierdzy w której szkolono wiedźminów. Wtedy szkolono tam tylko samce. Moja genialna matka zrobiła ze mnie chłopczyka i wysłała do twierdzy. Więcej jej nie widziałam. Trening był morderczy aczkolwiek poszedł mi w miarę dobrze. Na koniec została Próba Traw...Nie pamiętam jej. Wiem tylko tyle, że przeżywało ją 4 z 10 szczeniaków. Wtedy oczy wilka zmieniały się ze zwykłych na kocie. Przeżyłam tę próbę. Ale moje życie już nie było takie samo...Wkrótce dowiedziałam się o tym, że mój brat i matka nie żyją a na północy skąd pochodziłam trwała wojna i zbliżała się nieuchronnie na wschód czyli w stronę twierdzy. W końcu napadnięto na nią. Byłam jedną z nielicznych którym udało się zbiec lecz wkrótce wzięto mnie do niewoli i sprzedano. Byłam droga ze względu na swoje nadprzyrodzone, wiedźmińskie umiejętności. Znów uciekłam i tak o to jestem tu. Lwica z Północy lub jak kto woli Valerie znad Cintry, Cintra to rzeka nieopodal której mieszkała moja rodzima wataha.
(Wataha Valerie) Od Shotur'iego - C.D Valerie
-Moja historia? – zapytałem zaskoczony – W sumie to nic wielkiego, miałem dobrą rodzinę, ogólnie było dobrze, bardziej powinna interesować cię moja wędrówka. – uśmiechnąłem się.
-A więc? – nadal była zaciekawiona.
-Gdy miałem 1,5 roku odszedłem od rodziny. Zacząłem wędrować, w pierwszych dniach natknąłem się na pustynię, była ogromna. Szedłem przez nią kilkanaście dni, brakowało mi wody, bodajże 15 dnia wędrówki wyłożyłem się na piasek, oczekując śmierci, byłem straszliwie odwodniony, ujrzałem błysk, to był naszyjnik, podniosłem go zębem patrząc, chciałem pić, życzenie się spełniło i pojawiłem się w leśnym źródle. Odpocząłem parę dni u jakiejś miłej wilczej rodziny, po czym znowu zacząłem się włóczyć. Odkąd miałem naszyjnik, nie groziło mi nic poważniejszego. Ratował mnie, zawsze ilekroć byłem w niebezpieczeństwie. Raz spotkałem samicę, była ładna, jednak twoja uroda bije ją… - zapomniałem się – heh, wybacz, tak jakoś. – Valerie zaśmiała się i dalej słuchała. – No to, zakochała się we mnie, i próbowała zmusić do partnerstwa. Pewnej nocy jej podwładni mnie zaatakowali. Myślałem, że po mnie, zwiewałem w podskokach. Uświadomiłem sobie, że to z powodu naszyjnika. Chodziłem jeszcze kilka miesięcy, ale wtedy już nic specjalnego się nie wydarzyło. A twoja historia?
<Valerie?>
(Wataha Valerie) Od Valerie - C.D Shotur'iego
-Z chęcią wybiorę się z Tobą na spacer-odparłam.
-To, może wieczorem po Ciebie przyjdę?-zaproponował
-Zgoda-uśmiechnęłam się ciepło
***Wieczorem***
Shoturi przyszedł pod moją jaskinię. Wyszliśmy razem. Na dworze panował mrok. Jest zima więc słońce wcześniej zachodzi. Przechadzaliśmy się po ośnieżonym lesie.
-Jaka jest twoja historia Shoturi?-spytałam basiora.
<Shoturi?>
-To, może wieczorem po Ciebie przyjdę?-zaproponował
-Zgoda-uśmiechnęłam się ciepło
***Wieczorem***
Shoturi przyszedł pod moją jaskinię. Wyszliśmy razem. Na dworze panował mrok. Jest zima więc słońce wcześniej zachodzi. Przechadzaliśmy się po ośnieżonym lesie.
-Jaka jest twoja historia Shoturi?-spytałam basiora.
<Shoturi?>
(Wataha Valerie) Od Shotur'iego
Schyliłem się przechodząc pod gałęzią, byłem bardzo głodny, przyspieszyłem kroku, czując sarnę. Przeszedłem parę metrów, zza drzewa wyłoniła się łania. Będzie wyżera – pomyślałem, i wysunąłem zęby o parę cm. Skradałem się do niej niczym kot, pasła się spokojnie. W pewnym momencie skoczyła na nią wilczyca, zderzyliśmy się, a zwierze miało czas uciec.
-Biegniemy za nią, czy szukamy nowej?
-A tam, w sumie nie jestem aż tak głodna – mruknęła patrząc za oddalającym się zwierzakiem, jednak widać było, że faktycznie miała na nią cichą nadzieję. Zerwałem się i pobiegłem za sarną, po 2 minutach biegu złapałem ją i przyniosłem do fioletowej samicy. Uśmiechnęła się do mnie, i zaczęliśmy jeść. Gdy już nasyciliśmy się, zapytałem:
-Jak masz w ogóle na imię? Jestem Shoturi.
-Ciekawe imię, Valerie, Alfa, watahy, na której się znajdujemy. – odparła spokojnie. Potem dołączyłem do watahy i pokazała mi tereny… itd.
Wielką przyjemność, sprawiło mi obcowanie z nią, na początku nie rozmawialiśmy zbyt dużo, tylko czasem coś powiedziała. Nie powiem, miała interesujący charakter, i po rozmowach, czy odpowiedziach widać było, że jest inteligentna. Przebiłem się, i wieczorem zapytałem, czy przejdzie się ze mną na spacer, mam nadzieję…
<Valerie, dokończysz? ;3>
(Wataha Valerie) Od Krimona - C.D Fallena
Basior (samiec) wyskoczył na mnie. Widziałem go już wcześniej, więc zrobiłem szybki unik. Pochwalił mnie za to, a później spytał mnie co tu robię. Odpowiedziałem groźnie:
- Gdybyś chciał wiedzieć to byś mnie nie próbował zabić - warknąłem
- O jejciu. Tylko unieszkodliwić jeśli już - odpowiedział
- Jasne - odpowiedziałem z sarkazmem. Zacząłem iść w drugą stronę
- Ik probeerde aardig te zijn - powiedział przez zaciśnięte zęby. Uświadomiłem sobie że znaczy to ''Próbowałem być miły'' i wywnioskowałem że zaraz mnie spróbuje zaatakować. Gdy usłyszałem krótki szelest to wiedziałem że właśnie skoczył. Odsunąłem się w prawo unikając tym samym ataku.
- Niet mess with me - powiedziałem (to znaczy: Nie zadzieraj ze mną)
- Voor wat? - zapytał (Bo co?)
- Anders scheur je uit elkaar - odpowiedziałem (Bo inaczej Cię rozszarpię na strzępy)
<Fallen? Nie radzę>
poniedziałek, 7 stycznia 2013
(Wataha Castiela) Od Luny
Wędrowałam od kiedy pamiętam... Choć w sumie pamiętałam moje narodziny. To było bardzo nietypowe. Pamiętałam jak mnie zostawili. W każdej chwili mogłam znaleźć się obok nich, ale ta ziemia bardzo mnie fascynowała. Obecnie panowała zima. Choć dla mnie było obojętne jaka była pora roku; cały czas wędrowałam. Nic nie byłoby w stanie mnie powstrzymać. No chyba, że znalazłabym jakieś miejsce dla siebie. Usłyszałam trzask w głowie. Rozejrzałam się dookoła. Na każdy skrawek widnokręgu patrzyłam z pogardą. Ruszyłam przed siebie. Stanowczo, lecz lekko stąpałam po lodzie. Znowu trzask. Uśmiechnęłam się. Kątem oka zauważyłam, że coś zmierza ku mnie. Bałam się ataku, więc wniknęłam do umysłu tej istoty. Na szczęście to był wilk. Gdy zdobyłam tą informację, od razu wycofałam się z jego umysłu. Ze sposobu myślenia dowiedziałam się także, że jest to samiec. Odwróciłam się. Usłyszałam jego głos:
-Witaj. Jesteś samotna nieprawdaż? Poszukujesz watahy. Możesz dołączyć do mojej. Ja jestem Castiel.
-Dziękuję za propozycję. Ja jestem Luna Selene Princess Moon. Jeśli jest taka możliwość, chciałabym dołączyć do twojej watahy Castiel.
-Nie ma problemu.- odpowiedział krótko.
Zeszłam z lodu na stronę, na której stał samiec.
-Skąd wzięło się takie długie imię? I jeszcze znaczące to samo w prawie każdym języku?
-To długa historia... A to, że trzy razy jest w moim imieniu to samo znaczenie, ma podkreślić to słowo.
-Och. Już rozumiem.- odpowiedział z przekąsem Castiel. "Chyba jest nieco podobny do mnie..."- pomyślałam i przyśpieszyłam kroku, by wreszcie dotrzeć do reszty watahy.
(Wataha Valerie) Od Imperial'a
Wszystkie wilki kręcą się wokół Valerie. Nie mam ochoty udzielać się w stadzie. Wole chodzić samotnie, włóczyć się całymi dniami bez upodobań i różnych zobowiązań. Dumając w chmurach napotkałem na swojej drodze ogromnie drzewo. Było ono jednak niezwykłe, wiło się przez parę metrów. Nagle poczułem, że ziemia pode mną się zapada.
- Ałć ! - Wrzasnąłem upadając na twardą ziemię. Nagle usłyszałem głos nade mną.
- Val, Valerie na dole ! - Powiedziałem do wadery idącej nad dziurą.
< Valerie?>
(Wataha Valerie) Od Fallena
Rany znów się rozdrapały, ale nie zważałem na to. Szukałem innych wilków - i przy okazji czegoś do jedzenia, bo dzik się skończył. No i jak na zawołanie usłyszałem kroki.. Użyłem wzroku orła. Po drodze, 100 metrów ode mnie szedł skrzydlaty, szary wilk.
- Moordenaar... - szepnąłem. - Een beetje onvoorzichtig, maar moet kennen onze taal. Nederlands. (Skrytobójca... Trochę nieuważny, ale powinien znać nasz język. Holenderski.)
Zaraz po tych słowach skoczyłem na wilka. Źle go oceniłem, zrobił unik. Nie dał się.
- Damn... - zakląłem. - Jesteś lepszy niż myślałem.
Popatrzyłem na wilka z błyskiem w oku. Podałem mu łapę.
- Fallen. Gdzie wędrujesz? To tereny naszej watahy.
<Krimon?>
(Wataha Valerie) Nowy członek - Shoturi
Pochwały: 0
Upomnienia: 0
Imię: Shoturi
Wiek: 4,5 lat
Płeć: Wilk
Stanowisko: Łowca
Ranga: Łowca Niskiego Stopnia (1)
Moce/Umiejętności: Może wysunąć zęby na długość 20 cm, strzela błyskawicami, może stać się bardzo ciężki, super siła i kilka innych. Jego główny żywioł to ogień i ma z nim kilka mocy.
Cechy Charakteru: Na co dzień jest rozmowny, jednak pod maską przyjaznego wilka czai się w nim ukryty demon. Lubi wilki silne i niebezpiecznie inteligentne, zapewne dlatego, że sam posiada te cechy. Potrafi nieźle dopiec, ale umie być czuły, opiekuńczy i dojrzały. Czasem wychodzi z niego trochę romantyzmu. Można na nim polegać i odpowiedzialny, ale ma słabości do bójek z innymi, chodź nikogo nie krzywdzi.
Krótka historia z życia wilka: Urodziłem się w Lesie Snów, żyłem w grupce wilków. Miałem wspaniałych rodziców i kilkoro rodzeństwa. Często biliśmy się i bawiliśmy. Gdy skończyliśmy 1,5 roku, odeszliśmy razem szukać przygód, partnerek. Podczas ciekawej wędrówki dużo się nauczyłem, podszlifowałem moce i mając lat 4,5 dołączyłem do watahy wspaniałej Valerie.
Partner/Partnerka: szuka
Kocham: Nie doświadczyłem niestety miłości...
Podoba mi się: Valerie
Rodzina: Rodzice: Rasten i Katy, 5 rodzeństwa.
Talizmany, przedmioty własne bądź rodzinne.
- Szafirowy Naszyjnik
Motto: ''Trzeba całego życia, aby nauczyć się żyć.''
Inne zdjęcia Wilka: brak
Prezenty: Brak
Właściciel: Pastella/pastela.12.gmail.com/45803916
WIADOMOŚĆ
Jak na razie dwie watahy nie mogą się ze sobą porozumiewać. Ta nowość dopiero wejdzie, pracujemy nad nią. Proszę więc was abyście nie pisali postów o spotykaniu wilków z przeciwnej watahy.
Looney
Looney
niedziela, 6 stycznia 2013
(Wataha Castiela) Od Liwi
-Tego mi było trzeba!-krzyczałam podczas zbiegania ze stromej górki. Biegłam na oślep przed siebie. Jak najszybciej chciałam dobiec na sam dół. Zręcznie wymijałam wszystkie przeszkody, które pojawiały się na mojej drodze. Nagle zobaczyłam, że na samym dole górki jest duże jezioro.
-"Mam nadzieję, że jest zamarznięte"-myślałam sobie. Na szczęście okazało się, że lód był gruby. Tak więc gdy tylko moje łapy go dotknęły, zaczęłam jechać siłą rozpędu. Tak ujechałam przez całe jezioro. Zapewne jechałabym dalej, gdyby nie to, że wpadłam do zaspy śniegu.
-Ale zabawa!-zaczęłam krzyczeć.
-I z czego się tak cieszysz-usłyszałam głos
-Ze wszystkiego. Z tego, że świetnie się bawiłam. Z tego, że przejechałam po lodzie i z tego, że wpadłam do zaspy!-zaśmiałam się
-Dziwna jesteś.-głos znów powiedział. Jednak tym razem zobaczyłam jego właściciela. Był to czarnoszary basior.
-Cześć, jestem Liwia. A ty?-spytałam
-Castiel.-odpowiedział krótko-Wiesz, że jesteśmy terenach mojej watahy?-spytał
-Nie wiedziałam, przepraszam. A czy w takim razie mogę do niej dołączyć?
<Castiel?>
(Wataha Castiela) Od Milberry (Milki)
A więc...zacznijmy od...narodzin pewnej wilczycy,w czasie szalejącego wiatru i deszczu. Przyszła na świat w listopadzie, w ciemną noc. Gdy otworzyła oczy, jej matka padła trupem. Cóż, szczęście nie przypisało się tej wilczycy. Zajęła się nią stara wilczyca i bardzo dobrze kryła tajemnicę związaną z rodziną Milki przez półtorej roku. Aż pewnego dnia...Milka odkryła,że to niemożliwe by jej opiekunka była matką...I uciekła,nie chciała zrozumieć,ani nie rozumiała. Była młoda i głupia. Przez ostatnie sześć miesięcy wędrowała po górach, lasach i bagnach.A po przebyciu tych kilometrów, doszła do swego celu, znalazła nową rodzinę, mogła zacząć od początku swoje życie.
Tak więc i Ty poznałeś/poznałaś historię Tej Duszyczki.
* * *
Milberry,cała w błocie wędrowała przez podmokłe tereny lasu. Nie widziała tutaj nic oprócz trawy,bagna,zdechłego ptaka i jeszcze raz bagna. Ogrom bagna. Zaraz!Jednak daleko,przed sobą, w krzakach majaczyła postać jakiegoś wilka. Hm...Miał ciemne furto.Pobiegła w stronę tajemniczego basiora.
-Hej! Czy..-nie dokończyła, bo jej przerwano.
-Znajdujesz się na moim terenie,wiesz o tym Mała?-warknął.
Nie lubiła, a nawet nienawidziła gdy ktoś określał ją jako"Mała".Zacisnęła szczęki z złości.
-Tak.Własnie się dowiedziałam.Przyjmij to do wiadomości, nie jestem Mała. -odparła.
-Ym..No dobrze...A więc jak masz na imię?-lekko Go zamurowało.
-Milberry.
-Castiel. Wracając do tematu, to znajdujesz się na moim terenie.
-Hm...A co?Masz watahę?
-Owszem.Ale jest dopiero założona. -poinformował
-Em...A mogę się przyłączyć?-rzekła cicho.
-Niech pomyślę...-po tych słowach zrobił kółeczko-Myślę że ...tak.
-Cieszę się- nie ukryła swojego entuzjazmu.
-Taak...-odparł.
-To ja już sobie obejrzę resztę, a no i... gdzie się kończy twoje terytorium?
-Do tego brzegu łąki, po drugiej stronie jest wataha takiej jednej Valerie.
-Ahm.-odchrząknęła i ruszyła.
Tak więc i Ty poznałeś/poznałaś historię Tej Duszyczki.
* * *
Milberry,cała w błocie wędrowała przez podmokłe tereny lasu. Nie widziała tutaj nic oprócz trawy,bagna,zdechłego ptaka i jeszcze raz bagna. Ogrom bagna. Zaraz!Jednak daleko,przed sobą, w krzakach majaczyła postać jakiegoś wilka. Hm...Miał ciemne furto.Pobiegła w stronę tajemniczego basiora.
-Hej! Czy..-nie dokończyła, bo jej przerwano.
-Znajdujesz się na moim terenie,wiesz o tym Mała?-warknął.
Nie lubiła, a nawet nienawidziła gdy ktoś określał ją jako"Mała".Zacisnęła szczęki z złości.
-Tak.Własnie się dowiedziałam.Przyjmij to do wiadomości, nie jestem Mała. -odparła.
-Ym..No dobrze...A więc jak masz na imię?-lekko Go zamurowało.
-Milberry.
-Castiel. Wracając do tematu, to znajdujesz się na moim terenie.
-Hm...A co?Masz watahę?
-Owszem.Ale jest dopiero założona. -poinformował
-Em...A mogę się przyłączyć?-rzekła cicho.
-Niech pomyślę...-po tych słowach zrobił kółeczko-Myślę że ...tak.
-Cieszę się- nie ukryła swojego entuzjazmu.
-Taak...-odparł.
-To ja już sobie obejrzę resztę, a no i... gdzie się kończy twoje terytorium?
-Do tego brzegu łąki, po drugiej stronie jest wataha takiej jednej Valerie.
-Ahm.-odchrząknęła i ruszyła.
(Wataha Valerie) Od Fallena - C.D Valerie
- W sumie... Jasne, czemu nie, rozruszam się troszkę. - uśmiechnąłem się i ruszyłem na polowanie. W końcu watahy bez jedzenia zostawić nie można. Nie wpadłem na trop, ale za to znalazłem świeże truchło dzika. Zjadłem trochę i zaciągnąłem do jaskini. Przewiesiłem nad ogniem.
- Dość szybko wracam, ale znalazłem to po drodze, świeże, więc czemu nie? - wytłumaczyłem się podając wilczycy kawałek lekko podpieczonego mięsiwa.
- Może ty też się skusisz? - spytałem się Lilianny stojącej nieopodal. - Zaraz przyniosę wody, tylko muszę znaleźć jakiejś wiadro czy coś w tym stylu.
Zaraz znalazłem jakiś pojemnik, więc pobiegłem nad jezioro i przyniosłem dużo wody z przerębli.
<Lil, Valerie?>
:)
Może to nie jest jakiś super sukces ale właśnie dobiliśmy do 40 posta :) Jak na 3 dniową watahę, składającą się z 15 wilków, jest to rewelacyjny wynik. Myślę nawet o odznaczeniach dla wyjątkowo pracowitych i udzielających się.
Looney
Looney
(Wataha Valerie) Od Valerie - C.D Fallena
-Dz...dziękuję..-jęknęłam. Było mi strasznie zimno ale byłam szczęśliwa.
-Ty uratowałaś mi życie a teraz ja ratuję twoje. O ironio.-uśmiechnął się po czym delikatnie wziął mnie za kark i wsadził na grzbiecie. Pobiegł ze mną do jaskini i położył mnie w kącie po czym zawołał Lilian. Ona przykryła mnie skórami i podała jakieś leki. Fallen skierował się do wyjścia.
-Fallen...-zaczęłam
-Hmm?-odwrócił się
-Pomógłbyś mi pielęgnować watahę? Jest zima i trzeba upolować trochę zapasów.
<Fallen?>
-Ty uratowałaś mi życie a teraz ja ratuję twoje. O ironio.-uśmiechnął się po czym delikatnie wziął mnie za kark i wsadził na grzbiecie. Pobiegł ze mną do jaskini i położył mnie w kącie po czym zawołał Lilian. Ona przykryła mnie skórami i podała jakieś leki. Fallen skierował się do wyjścia.
-Fallen...-zaczęłam
-Hmm?-odwrócił się
-Pomógłbyś mi pielęgnować watahę? Jest zima i trzeba upolować trochę zapasów.
<Fallen?>
(Wataha Valerie) Od Fallena - C.D Valerie
Nie miałem ochoty siedzieć w jaskini. Mazidło medyczki działało. Polazłem więc na bagna, upolować coś, bo nie miał kto. Z tego co wiem, u nas o wiele mniej ludu niż u tego tam po drugiej stronie jeziora. To smutne, ale prawdziwe. Pech. W każdym razie, wlazłem w błoto, poszukując chociażby ptactwa. Wtedy zauważyłem Valerie. Tonęła. Pospieszyłem więc i zanurkowałem. Doszedłem do niej i przegryzłem trawy blokujące jej łapy, potem podniosłem aby zaczerpnęła powietrza. Położyłem jeszcze na jakimś wielkim liściu.
<Valerie?>
(Wataha Castiela) Od Castiela - Moja Historia cz.1
To wycie... Takie znajome...Uniosłem łeb i wsłuchałem się. Niestety po kilku minutach wycie ustąpiło i cisza znowu mnie zalała. Z uniesionym łbem leżałem jeszcze chwilę. Postanowiłem sprawdzić kto to wył, chyba że to mój umysł... byłem zmęczony...
Ale wypadało by najpierw opowiedzieć moją historię prawda?
Z wczesnego szczenięctwa nie pamiętałem nic. Późniejsze jeszcze jakoś rysowało się w mojej pamięci. Wychowałem się w dużej watasze która niegdyś była jedną z największych i najlepszych. Miałem rodziców Alpha. Matkę - Ederon i Ojca - Sheratona. Przez pierwsze dwa miesiące (co w wilczych latach to długo) byłem przekonany że są moimi biologicznymi opiekunami. Niestety pewnego dnia usłyszałem rozmowę rodziców...
- Sheraton, On niedługo będzie Adeptem, może powinniśmy mu powiedzieć że znaleźliśmy go w nawiedzonym lesie? Że.. jest sierotą?
- Niedługo? To jeszcze kupa czasu. Poza tym nie sądzę by ta wiadomość pomogła mu w normalnym życiu.
- Ale... Sądzę że to dziwne że Mędrcy tak się nim przejęli.
- Mówili że jest z nim związana tajemnica, dzisiaj do nich pójdziemy i wszystko nam wyjaśnią. - Tłumaczył mój tata. Byłem zdruzgotany... Jestem sierotą... a do tego jakieś tajemnice...
Jeszcze tego dnia wieczorem po wizycie rodziców u Mędrców powiedziałem że słyszałem wszystko. Prosiłem tatę by powiedział mi o co chodzi z tą tajemnicą.
- Synu, Nie jesteś na to gotowy. Nigdy nie będziesz... Cała wataha wie o tajemnicy ale tylko ja, twoja matka i Mędrcy znamy jej treść. - Próbował mnie przekonać. - Wojownicy dostali rozkaz zabicia każdego kto wykradnie tajemnicę. Są w stanie nawet pozbyć się Alphy jeżeli postanowi ją wyjawić.
- Ale to mnie dotyczy! Mam prawo wiedzieć! - Krzyczałem.
- Nie wiesz co mówisz... - Powtarzał. Męczyłem go tak kilka dni aż pewnego obiecał że po polowaniu opowie mi o co chodzi. Czekałem z niecierpliwieniem kilka godzin. Niestety do mnie i do Matki przyszedł jeden z Mędrców w towarzystwie paru wojowników którzy nieśli zmasakrowane ciało mojego przyszywanego ojca.
- Bardzo mi przykro, o pani. Na polowaniu spotkaliśmy niedźwiedzia. Zaatakował naszego Alphę i rozszarpał... - Powiedział Mędrzec. To było dla mnie straszne, byłem jeszcze szczeniakiem. Nie wierzyłem w nieszczęśliwy wypadek. Byłem przekonany że to Wojownicy rozszarpali Sheratona, pewnie dowiedzieli się że chce mi wyjawić tajemnicę. Od tego czasu moja ciekawość była coraz większa. Pod koniec szczenięctwa cały czas przekonywałem Matkę by wyjawiła mi tę ważną tajemnicę, związaną ze mną. Była znacznie twardsza niż Ojciec. Lecz udało się. Chciała wyjawić mi tajemnicę dzień przed moimi urodzinami i pasowaniem na Adepta.
- No cóż, Synu. Chodzi o to że... - Wtem naszą rozmowę przerwał Wojownik który wpadł do jaskini i powiedział coś Ederon na ucho. Wybiegła z jaskini. Po kilku godzinach znów zobaczyłem Mędrca który wciskał mi że mieli bitwę z sąsiadującą watahą i że moja matka zginęła n polu walki. Znowu zostałem sierotą. Oficjalnie miałem zostać Alphą. Lecz Rada zadecydowała że zostanę nim dopiero w drugim etapie Adepta. W tym czasie Alphą został inny samiec ze swoją partnerką.
Zostałem pasowany na Adepta. Podczas szkoleń poznałem parę innych wilków w moim wieku.
Lysandra który był moim najlepszym przyjacielem choć bardzo się różniliśmy, Bliźniaki - Armina i Alexy'ego którzy tak jak ja za cholerę nie słuchali poleceń, Nathaniela - syna obecnych Alph który szybko został moim wrogiem Dake'a- Który do gustu mi nie przypadł ale nie kłóciłem się z nim aż tak jak z tym lizusem. Były tam też dwie wadery które zdały pasowanie na poziom basiorów. (Zdarzało się to bardzo rzadko) Była to Lisa - Która bardzo polubiła się z Dake'em i Parvati którą właściwie lubiliśmy wszyscy lecz ona miała każdego z nas gdzieś.
Wyglądała tak:
Razem z moimi przyjaciółmi (Lizus Nathaniel się do nich nie zaliczał) postanowiliśmy wykraść tę bardzo strzeżoną tajemnicę...
<Ciąg Dalszy nastąpi>
INFORMACJA!
No niestety, muszę napisać kolejną w ciągu zaledwie trzech dni. Kieruję ją DO KAŻDEGO (oprócz tych co już dołączyli) kto wypełniał stary formularz w którym nie było pytania na temat do której watahy przynależysz- Castiela czy Valerie. Proszę o ponowne wypełnienie formularza lub (co łatwiejsze i właściwie bardziej przeze mnie polecane) Napiszcie mi o tym na PW
DRUGA WAŻNA INFORMACJA!
Jak wiecie wataha podzielona jest na dwie. Cas'a i Val. Niestety u Castiela niedługo będzie przeludnienie zaś u Valerie prawie nikogo nie ma. Proszę przyszłych członków by dołączali także tam. Nie każę tylko proszę, dla waszego dobra i dla dobra watahy.
Dziękuję za Uwagę
Castiel
DRUGA WAŻNA INFORMACJA!
Jak wiecie wataha podzielona jest na dwie. Cas'a i Val. Niestety u Castiela niedługo będzie przeludnienie zaś u Valerie prawie nikogo nie ma. Proszę przyszłych członków by dołączali także tam. Nie każę tylko proszę, dla waszego dobra i dla dobra watahy.
Dziękuję za Uwagę
Castiel
(Wataha Castiela) Nowy członek-Adostume
Data dołączenia 05/01/2013
Pochwały: 0
Upomnienia: 1 (Nie pisanie postów i mała aktywność w watasze)
Imię Adostume
Wiek 2 lata
Płeć Samica
Stanowisko: Skrytobójczyni
Ranga: Skrytobójczyni niskiego stopnia
Moce/Umiejętności: Ogień to jej główny żywioł. Potrafi zrobić z nim wszystko. Moce, których używa najczęściej, to: Zianie Ogniem, Ognista Kula, Ogniste Zębiska. Ale ma ich o wiele, wiele więcej.
Cechy Charakteru: Adostume to wilczyca o wrednym charakterze. Nie ma dnia, kiedy komuś nie dopiecze. Gdy jej podpadniesz, będzie Cię gnębić do końca życia, więc uważaj. Podziwia wilki wredniejsze, bardziej cyniczne i chamskie. Jest bardzo zawzięta, nigdy się nie poddaje. Woli umrzeć niż przegrać walkę. Pod tą maską małej jędzy kryje się zraniona dusza, która nie zaznała miłości i od dzieciństwa była niekochana.
Krótka historia z życia wilka: Wychowywała się na własną rękę. Szybko nauczyła się polować i walczyć, dzięki czemu nad wyraz rzadko stawiała czoła porażkom. Jeszcze nigdy nie należała do żadnej watahy, więc będzie to dla niej duże i męczące doświadczenie.
Partner/Partnerka: Nie posiada
Kocham: Na razie nikogo...
Podoba mi się: Na razie nikt...
Ruja/Cieczka: 01-06
Ciąża: Nie
Rodzina: Nie zna
Talizmany, przedmioty własne bądź rodzinne: W jej kłach widnieją małe, czerwone rubiny.
Motto Nie ufaj nikomu bardziej, niż samej sobie.~
Inne zdjęcia Wilka: Nie posiada
Prezenty: Brak
Właściciel: Adostume (Howrse)
(Wataha Valerie) Od Valerie - C.D Imperial'a
-Tak, tak możesz.-odparłam krótko i odeszłam. Byłam zmęczona. Polowania utrudnione, wodopój zamarzł, w jaskiniach zimno, nie ma czym ich ogrzać. Robi się coraz dramatyczniej a ja muszę sama sobie z tym poradzić. Nie zrobiliśmy nawet zapasów na zimę, a jeśli dobrze czytam ze zmian pogody, tegoroczna zima będzie wyjątkowo mocna, długa i piekielnie surowa. Jak tak dalej pójdzie, będziemy zmuszeni emigrować na Barbados. Muszę poprosić kogoś o pomoc. Fallen odpada, jest za słaby. Lilian jest zajęta przygotowywaniem leków na zimę. Imperial'a nawet nie znam. Musę poradzić sobie sama. Mróz szczypał mnie w pysk i łapy ale i tak pobiegłam na Bagna. Tam powinny być chociaż zające. Na Łące Złotego Jelenia nie ma co szukać, to otwarty teren i zwierzyna nie ma się gdzie chować przed zimnem. Broczyłam po pas w szlamie i wodzie. W końcu woda sięgała mi pyska. Nie mogłam już za bardzo machać łapami - korzenie i gęstość błota mi to utrudniały. Jeśli bagno zamarznie to koniec..
<Dokończ ktoś>
<Dokończ ktoś>
(Wataha Valerie) Od Imperial'a
- Spokojnie, spokojnie jestem Imperial - Powiedziałem do Wadery, która patrzyła na mnie dość podejrzliwie.
- Po co tu przyszedłeś, są inne okolice !
- Jestem tu dłuższy czas i spodobało mi się to miejsce - Odparłem kładąc się na ziemi. Waderze wyraźnie nie odpowiadała moja obecność. Starałem się być miły jednak nie zawsze wychodzi to tak idealnie. Zamieniłem się w cień i poszedłem przed siebie. Było mi głupio, jednak jestem na ich terenie więc pojawiłem się przed idącą samicą.
- Valerie tak ? Mógłbym dołączyć do Twojego stada?
< Valerie??>
(Wataha Valerie) Od Lilianny
Idę powoli do Valerie. Podobno ma rannego wilka, którym trzeba się zająć. Przy sobie mam flakonik z białą zawartością. Pomaga on przy ranach głębokich. Przybiegam w końcu do jaskini. Zaglądam do środka.
-Witaj Valerie...mówiłaś, że jest ktoś, kim mam się zaopiekować...-mówię
-Owszem. Fallen, nowy w watasze-przedstawia basiora Valerie
-Widzę, że tak schorowany nie jest-śmieję się cicho na widok basiora
Podchodzę do niego.
-Poczekaj, nie ruszaj się....-mruczę przemywając mu ranę na karku olejkiem-powinno uśmierzyć ból....
<Fallen? Valerie?>
sobota, 5 stycznia 2013
(Wataha Castiela) Od Castiela CD Hope
Hope się wściekła i uciekła. W sumie nie miałem namyśli dosłowne mieszkanie z nią tylko w pobliżu. Aby uwolnić się choć na chwilę od tamtych samic... Ale skoro tak mówi to właściwie nie jestem w humorze by się kłócić. Trochę przesadziła ale to szczegół... Wzruszyłem ramionami. Nie chciałem wracać do jaskini którą wszyscy znali. Nie miałem także siły by się teleportować.
Ostatkiem energii wykopałem głęboką norę z nie najmniejszym pomieszczeniem na końcu. Było tam całkiem fajnie... Zebrałem trochę kory z drzew i wyłożyłem nimi spód dołu. Nie starałem się zbytnio bo byłem śpiący a i tak nie będę długo korzystał z tego... czegoś. Rzuciłem korę na odwal się, wskoczyłem do środka i ułożyłem się wygodnie. Zamknąłem oczy zmożony już prawie zasnąłem kiedy usłyszałem znajome wycie na które czekałem z taką nadzieją... Ale to niemożliwe! Oni przecież już nie żyją... Od razu przypomniała mi się moja historia.
< Opiszę ją w następnym poście...>
(Wataha Castiela) Od Hope - C.D Castiela
-O, nie, nie, nie, nie! Nie mieszkasz ze mną!-wrzasnęłam
-Owszem, mieszkam-uśmiechnął się szyderczo
-Masz swoje panienki-warknęłam
-Nie chcę ich-wzdrygnął się
-A ja nie chcę Ciebie! Poza tym ty mnie podrywasz!-krzyknęłam i zaczęłam biec do mojej jaskini...
<Castiel podrywaczu ._.>
-Owszem, mieszkam-uśmiechnął się szyderczo
-Masz swoje panienki-warknęłam
-Nie chcę ich-wzdrygnął się
-A ja nie chcę Ciebie! Poza tym ty mnie podrywasz!-krzyknęłam i zaczęłam biec do mojej jaskini...
<Castiel podrywaczu ._.>
(Wataha Castiela) Od Castiela CD Hope&Stormy
Podczas Oglądania terenów z Hope spotkałem ranną wilczycę. Przestawiła się jako Storm of Boody Sky w skrócie Stormy. Nie wiedziałem jak się tu znalazła i nie interesowało mnie to. Ważne że była na moich terenach. Na szczęście nie stawiała oporu i sama chciała dołączyć do watahy.
-Mogę dołączyć? - Zapytała.
-Nie nie możesz. - Odparłem ironicznie. - Watahy są po to by mieć członków. Nie pytaj się głupio.-Mruknąłem. Nagle Hope przerwała moją rozmowę i zaczęła iść w zupełnie innym kierunku. Nasz teren był duży lecz jaskinie znajdowały się w drugiej części.
- Nie mam zamiaru mieszkać z twoimi napalonymi króliczkami więc mieszkam gdzie indziej - Burknęła.
- Ja też nie mam zamiaru, idę z tobą. - Rzekłem.
- A co ze mną!? - wtrąciła się Stormy
- Pfff... Dotarłaś tak daleko to dotrzesz też do jaskiń. Są na południu. - Wskazałem.
- Co to za Alpha!? - Obruszyła się.
- Ja pierdziele... - Westchnąłem. - Zaczekaj tutaj Hope. - Zwróciłem się do niej. Dotknąłem grzbietu rannej wadery i chwilę później byliśmy przed jaskiniami.
- Teleportacja? - Zapytała.
- Kolejne głupie pytanie? - Fuknąłem. - Znajdź sobie jakąś wolną. Chwilę potem teleportowałem się do Hope.
- Hmf, nareszcie jesteś. - Warknęła. Nie było mnie trzy sekundy ale to szczegół.
- Idziemy? - Zapytałem.
<Hope? :3>
(Wataha Castiela) Od Hope - C.D Castiela
-Chodźmy obejrzeć terenie panie Playwolfie.-mruknęłam. Wyszłam z jaskini a samiec za mną.
-Ożesz, ale zimno.-zadrżał
-Pfy, jak baba.-fuknęłam i poszłam dalej. To się nazywa zahartowanie. Castiel znalazł jakąś ranną wilczycę i właśnie z nią rozmawiał. Dość długo. Chrząknęłam zniecierpliwiona.
-Co chcesz?-spytał Castiel
-Chciałam się pożegnać, baranie. Muszę iść.-ziewnęłam i zaczęłam iść na północ
-Ej, przecież nasze jaskinie są na południu!-skapnął się nagle
-Nie mam zamiaru mieszkać z twoimi napalonymi króliczkami więc mieszkam gdzie indziej-puściłam mu oczko i odeszłam...
''Jestem silna, miłość jest złem
to ta wersja zboczenia tylko dla szczęśliwców...''
<Playwolfie? xD>
-Ożesz, ale zimno.-zadrżał
-Pfy, jak baba.-fuknęłam i poszłam dalej. To się nazywa zahartowanie. Castiel znalazł jakąś ranną wilczycę i właśnie z nią rozmawiał. Dość długo. Chrząknęłam zniecierpliwiona.
-Co chcesz?-spytał Castiel
-Chciałam się pożegnać, baranie. Muszę iść.-ziewnęłam i zaczęłam iść na północ
-Ej, przecież nasze jaskinie są na południu!-skapnął się nagle
-Nie mam zamiaru mieszkać z twoimi napalonymi króliczkami więc mieszkam gdzie indziej-puściłam mu oczko i odeszłam...
''Jestem silna, miłość jest złem
to ta wersja zboczenia tylko dla szczęśliwców...''
<Playwolfie? xD>
(Wataha Castiela) Od Stormy
Szłam kulejąc przez las . Nie wiedziałam ile jeszcze wytrzymam ale nie mogłam się poddać . Nie teraz kiedy już znalazłam jakąś watahę . Mimo bólu przyśpieszyłam trochę nagle zza drzewa wyszedł basior .
-Czego tutaj szukasz ? -spytał
-Jesteś Alphą watahy prawda ? -spytałam cicho warcząc
-Tak - odpowiedział
-Mogę dołączyć ?
(Castiel ?)
(Wataha Castiela) Od Castiela CD. Nessilive&Hope
Dzień w którym założyłem watahę był wreszcie dniem kiedy wszystkie przeżycia stały się małe jak kropla porannej rosy. Małe lecz zawsze jakieś. Wciąż tkwi to w mojej pamięci i odzywa się gdy wieczorami pełen nadziei wsłuchuję się w las. Nadziei na to że odezwie się, Ona i reszta. Niestety nadzieja zanikała i zostawała tylko gorzka prawda i ciężkie wspomnienia. Bardzo ciężkie... Opowiem wam... Na pewno ale może kiedy indziej. Albo jak ktoś się o to zapyta. A teraz może o teraźniejszości. Wybrałem się na przechadzkę po okolicy w poszukiwaniu członków. Wiele wilków można tu spotkać lecz większość to samice z wybujałymi ambicjami.
W tym dniu przechodziłem wzdłuż rzeki. Na drugim brzegu piła wodę jakaś wadera ale nie znałem jej. Domyślałem się tylko że ma tam swoją watahę. Chciałem poznać tę waderę ale moja duma nie pozwalała mi się odezwać. Idąc tak zobaczyłem basiora który dryfował z nurtem rzeki. Niewiele brakowało bym roześmiał się na całe gardło. Wyglądał jak ćpun... Wpatrywałem się w niego jak debil. Po dryfowaniu tak w tę i z powrotem (lol2) w końcu zebrał się w sobie i wskoczył na niewielką wysepkę (chyba 4x4 xD) I rozejrzał się. Obydwoje razem z waderą zaproponowaliśmy mu dołączenie do watahy. Po namyśle wybrał moją watahę. Fioletowa wadera wzruszyła tylko ramionami i wróciła do lasu. Wskoczył na brzeg i ruszył za mną.
- Gdzie idziemy?
- W pizdu - Mruknąłem.
- Fajnie. - Odparł. - A tak na serio?
- Idę pokazać ci twoje domostwo żebyś mógł zejść mi z oczu. - Rzekłem.
- Ależ ty jesteś uprzejmy. - Burknął zgryźliwie.
- Dzięki - Odparłem ironicznie i odszedłem. Niestety po kilku chwilach otoczyły mnie... Rządne tylko jednego... władzy...
Wadery znowu postanowiły zaatakować. Wiem że jestem boski ale bez przesady... Umiem poradzić sobie z laskami ale te były wyjątkowo natrętne. W końcu pojawiła się Hope (jedna z niewielu które dawały mi spokój) i uratowała mnie udając że jest moją partnerką.
- No, Panie PlayWolf, Oczekuję podziękowań. - Powiedziała po całej akcji.
- Pan PlayWolf nie używa określeń grzecznościowych.
- To Pan PlayWolf musi się do tego zmusić.
- Pan PlayWolf Nie chce. - Ta rozmowa zaczęła być zabawna...
- Pan PlayWolf podziękuje natychmiast bo będzie miał kuku na główce. - Uśmiechnęła się szyderczo.
- Pan PlayWolf Uda że podziękował.
- No nareszcie. - Rzekła Hope.
< Hope? Zechcesz odpisać na Opo pana PlayWolf'a?>
(Wataha Valerie) Od Valerie - C.D Fallena
-Na imię mi Valerie Madfire Smokahontas Slavie. Ale mów mi po prostu Val lub Valerie.-uśmiechnęłam się przyjacielsko
-Miło mi-uśmiechnął się słabo
-Musisz odpoczywać. Już mi z Lilian zadbamy o to, żebyś wrócił to zdrowia-mruknęłam troskliwie
-Lilian?-zdziwił się
-Nasz Medyk.
<Fallen?>
-Miło mi-uśmiechnął się słabo
-Musisz odpoczywać. Już mi z Lilian zadbamy o to, żebyś wrócił to zdrowia-mruknęłam troskliwie
-Lilian?-zdziwił się
-Nasz Medyk.
<Fallen?>
(Wataha Valerie) Od Fallena - C.D Valerie
Ocknąłem się. Było mi ciepło i wygodnie. Na dodatek rany już nie bolały tak mocno. No i jeszcze nie byłem głodny. "Czyżbym umarł?" - to była pierwsza myśl jaka nasunęła mi się do głowy. Otworzyłem oczy. Nie musiałem już ich mrużyć aby cokolwiek dostrzec. Zobaczyłem nad sobą właśnie tą plamę, którą okazała się być jakaś wadera. Uśmiechnąłem się na widok drugiego pobratymca.
- Kim jesteś? Czy na pewno jesteś tym, kim spotkałem w lesie? - spytałem się wilczycy.
- Tak, to ja. - uśmiechnęła się życzliwie - Żal byłoby mi zostawić cię na mrozie. Na dodatek miałeś te rany... Wyglądałeś jak siedem nieszczęść.
Zmusiłem się do podniesienia łba. Zapiekła mnie, do tej pory niewidoczna, rana od kłów na karku. Zaraz opadłem.
- Jestem Fallen. - w ten czas zobaczyłem krew na jej grzbiecie - Niosłaś mnie, bydlaka, na własnym grzbiecie? Fanfary dla ciebie. Jestem dosyć ciężki, nawet, jeśli dość długo nie wiem.
Uśmiechnąłem się lekko. Dreszcz zimna, dochodzący z zewnątrz, przeszył ciało wadery.
- Mi się nic nie stanie już chyba gorszego. Nie musisz koło mnie stać, ale bardzo ci za to dziękuję. A właściwie... Jak masz na imię?
<Już ostra, ale życzliwa plamo? XD>
(Wataha Valerie) Od Valerie - C.D Fallena
Samiec zemdlał. Zdziwiło mnie to, ale przecież nie zostawię go samego na śniegu i mrozie. Poza tym jest bardzo ranny, było mi go strasznie żal. Biedak, pewnie dużo wycierpiał. Zaniosłam go na własnym grzbiecie do swojej jaskini. Lilianny nie było w pobliżu więc obmyłam mu rany sama i zabezpieczyłam je skórami zwierząt. Gdy się ocknął był tak słaby, że nie mógł nawet podnieść łba. Nakarmiłam go delikatnym, króliczym mięsem i napoiłam ciepłą wodą która grzała się nad ogniskiem w mojej jaskini.
<Fallen?>
(Wataha Valerie) Od Fallena
"Stracić to, co najważniejsze - największa krzywda w świecie."
Błąkałem się bezcelowo, zraniony wewnętrznie i zewnętrznie. Śnieg topił mi się pod obolałymi z długiej tułaczki łapami, a zaspane i zmęczone oczy łapały niezdarnie otaczający mnie zimowy świat. W sumie, to niczego innego nie można było spodziewać się po mnie - Fallenie, jednym z Twilight Spirits. Jednym z kilku ocalałych po wojnie. Zakrzepła krew od kilku dni osadzała się na lewym boku i tylnej łapie. Odpoczynek, jaskinia, ciepło, wataha - tylko znalezienie tych rzeczy mogło dać mi wytchnienie. Moje uszy niestety nie zarejestrowały podczas myślenia istotnej rzeczy - człapania innego wilka. W końcu dosłyszały warczenie. Obróciłem się i zobaczyłem fioletową plamę.
- Czego tu szukasz? - mówiła plama.
- Nie mam złych zamiarów... - bełkotałem - Szukam...
Nie dokończyłem. Padłem na śnieg.
<Valerie, fioletowa plamo? :3>
(Wataha Valerie) Od Lilianny
Biegnę, a raczej uciekam. "Szybciej, oni cię doganiają!"-słyszę szepty w mojej głowie. Posłusznie przyspieszam. Czuję na grzbiecie oddech prześladowcy. Odwracam się i staję. Patrzę w bladoniebieskie oczy zjawy. Przez chwilę stoję nieruchomo. Widzę jak duch oddala się. Ogarnia mnie ciemność.
***
Budzę się i oddycham ciężko. Kręci mi się w głowie. Wstaję i jakoś próbuję dotrzeć do świeżego powietrza. Rozglądam się. Nikogo nie ma, a widok rozpościerający się przede mną w niczym nie przypomina tajemniczej równiny, której tak się boję. Oddycham z ulgą. Wychodzę dalej, na środek polany.
-Pięknie tu...-mówię cicho i zadowolona uśmiecham się-Zaczynam nowe życie...
-Wspomnienia, już nie wrócą-dodaję w myślach.
(Wataha Castiela) Od Hope
<Świetna nutka. Posłuchajcie sobie C: >
Dobra, jestem w watasze jakiegoś Castiela czy jak temu panu tam. Obserwowałam go ze skały. Był otoczony samicami które najwyraźniej miały wielkie ambicje na zostanie ''panią Alfą''. Uśmiechnęłam się jadowicie. Biedaczek. Nie radził sobie z sytuacją. Czas pobawić się w Supershadow. Pobiegłam tam. Zaczęłam warczeć na wadery.
-A to niby kto?-burknęła jedna z nich
-Jego dziewczyna. Prawda Castielku, słońce?-zatrzepotałam rzęsami i zbliżyłam się do basiora
-Tak.-odparł mocno zaskoczony ale załapał mój plan. O to chodziło. Z tłumu dało się usłyszeć oburzone fuknięcia. Samice rozeszły się.
-Ej, dzięki.-uśmiechnął się
-Do usług panie alfo.-odwzajemniłam uśmieszek
<Castiel?>
Dobra, jestem w watasze jakiegoś Castiela czy jak temu panu tam. Obserwowałam go ze skały. Był otoczony samicami które najwyraźniej miały wielkie ambicje na zostanie ''panią Alfą''. Uśmiechnęłam się jadowicie. Biedaczek. Nie radził sobie z sytuacją. Czas pobawić się w Supershadow. Pobiegłam tam. Zaczęłam warczeć na wadery.
-A to niby kto?-burknęła jedna z nich
-Jego dziewczyna. Prawda Castielku, słońce?-zatrzepotałam rzęsami i zbliżyłam się do basiora
-Tak.-odparł mocno zaskoczony ale załapał mój plan. O to chodziło. Z tłumu dało się usłyszeć oburzone fuknięcia. Samice rozeszły się.
-Ej, dzięki.-uśmiechnął się
-Do usług panie alfo.-odwzajemniłam uśmieszek
<Castiel?>
(Wataha Castiela) Od Nessivile
Mijały dni, a potem tygodnie aż w końcu minął rok odkąd przestałem mieć nadzieję na to, że znajdę dom. Nie chciałem być sam ale co począć, gdy nie ma się nikogo. Nie płakałem choć łzy same cisneły mi się do oczu, nagle straciłem grunt pod łapami i wpadłem do rzeki najpierw się trochę szamotałem chciałem się wydostać, lecz prąd był zbyt silny. W końcu się poddałem, dałem ponieść się nurtowi przed siebie traciłem jedynie energię by co jakiś czas wyciągnąć głowę ponad wodę i złapać trochę powietrza. Płynąłem nie wiem jak długo może kilka godzin, gdy nagle nurt zwolnił a ja wypadłem na brzeg. Na obu brzegach Stały dwa wilki samica i samiec. Od razu spytali czy mam ochotę dołączyć do któreś z ich Watah. Bez wachania się zgodziłem. Więc przedstawili mi jak wygląda sytuacja.
Samica powiedziała:
-Moją Watahę cechuje siła, wytrzymałość i zręczność. Naszych członków wyróżnia honor, dobroć i oddanie ojczyźnie. Sądy zawsze są sprawiedliwe a wilki dumne i prawe. Nie wdajemy się w byle wojny aczkolwiek wojna to jeden z naszych głównych żywiołów. Alpha jest mądra i służy pomocą. Jest jeden haczyk - potrafimy być bardzo bezlitośni.
Natomiast Samiec:
-A w mojej watasze mile widziany jest każdy. Jesteśmy sprytni, waleczni i niepokonani. Cechuje nas wygadanie, ironia i ciekawość wręcz wścibskość ale zawsze wychodzi nam to na dobre. Nasi członkowie choć czasem wredni to jednak w głębi serca sympatyczni. Tu nie będziesz się nudził zwłaszcza z taką Alphą jak Castiel który potrafi zabawić i szukać przygód. Tutaj może być każdy- Od dziedzica do wyrzutka. Wygląda fajnie? Jest jednak haczyk... Alpha nie zawsze potrafi być uczynny i miły czasami stosuje) dyktaturę, raz wychodzi to na dobre czasami nie...
Był to dla mnie trudny wybór, lecz po długim namyśle wybrałem Watahę Samca.
<Castiel, Mógł byś dokończyć>
(Wataha Valerie) Nowy członek - Fallen
Pochwały: 0
Upomnienia: 0
Imię: Fallen
Wiek: 7 lat
Płeć: Basior
Stanowisko: Skrytobójca
Ranga: Skrytobójca niskiego stopnia (1)
Moce/Umiejętności: Aż za długo by wypisywać...
Cechy Charakteru: Uparty, waleczny, szalony, sprytny, silny, odważny, sympatyczny, energiczny, czasami wścibski, niecierpliwy, agresywny, zawzięty, stanowczy.
Krótka historia z życia wilka: Należał do watahy Twilight Spirits, po zakończonej wojnie (z której ledwo się wylizał) pobiegł na zachód i po wielu nikomu znanych perypetiach znalazł się tutaj.
Partner/Partnerka: Brak.
Kocham: ---
Podoba mi się: ---
Rodzina: Twilight Spirits, najbliższa siostra Requiem.
Talizmany, przedmioty własne bądź rodzinne.: Gdzieś go posiałem, ktoś mi go zabrał...
Motto: ''Nieważne gdzie jesteś, ważne ile masz w sobie odwagi.''
Inne zdjęcia Wilka: [x] [x] [x]
Prezenty: Brak
Właściciel: Agata21242
(Wataha Castiela) Nowy członek-Millbery
Data dołączenia 04.01.13
Pochwały: 0
Upomnienia: 1 (Nie pisanie postów i mała aktywność w watasze)
Imię Milberry (Milka)
Wiek 2 lata
Płeć wilczyca
Stanowisko: Wojowniczka
Ranga: Wojowniczka niskiego poziomu (1)
Moce/Umiejętności: metamorfozy,tarczy elektrycznej i tarczy mentalnej, elektryczności,rażenie prądem, odporność na moc Valerie; czytanie w umyśle,
Cechy Charakteru Zazwyczaj wesoła,miła,pomocna. Nie lubi krytyki na swój temat. Opanowana w każdym znaczeniu, prawdomówna.
Krótka historia z życia wilka Matka zmarła przy porodzie. Ojciec był włóczęga, nie zna go.
Partner/Partnerka: Brak/Szuka
Kocham: Brak.
Podoba mi się: Brak.
Ruja/Cieczka: 20-24
Ciąża: Brak.
Rodzina: Ojciec.
Talizmany, przedmioty własne bądź rodzinne.: Ma śliczny błękitny, flakonik po matce.
Motto: Nie oglądaj się za siebie,idź na przód.
Inne zdjęcia Wilka: Brak.
Prezenty: Brak.
Właściciel: margaret2 (Hwr) maggie-maggie2@wp.pl (E-mail)
(Wataha Castiela) Nowy członek-Luna
Data dołączenia 05.01.13
Pochwały: 0
Upomnienia: 0
Imię: Luna Selene Princess Moon
Wiek: 3 lata
Płeć samica
Stanowisko: Medyk
Ranga: Medyk niskiego stopnia (1)
Moce/Umiejętności: Zmienia swój wygląd zależnie od pory dnia (w dzień czarne futro, w noc białe). Ma w sobie demona. Potrafi "wyparować". Posiada dwie podświadomości, które ciągle walczą o kontrolę. Czyta w myślach, ale tylko wtedy, gdy musi. Leczy nawet ciężkie obrażenia, ale zużywa przy tym dużo energii. Łatwo się nie męczy.
Cechy Charakteru: ~1 podświadomość~Stanowcza, twarda, surowa, wzniosła, uparta, odpowiedzialna, gwałtowna, lecz taktowna, bystra, lubi wyzwania
~2 podświadomość~spokojna, optymistka, indywidualistka, bystra (inteligentna),delikatna i czuła, słodka, sympatyczna, wielkoduszna
Krótka historia z życia wilka: Urodziła się na oddalonej ziemi. Jej siostrę bliźniaczkę rodzice zabrali ze sobą, a ją zostawili... Tylko tyle opowiada. Może jest to prawda, a może nie?... Teraz jest w tej watasze i tylko to się liczy.
Partner/Partnerka: brak
Kocham: Tajemnice świata
Podoba mi się: brak
Ruja/Cieczka: 04-08
Ciąża: Nie
Rodzina: Żyje bardzo daleko stąd
Talizmany, przedmioty własne bądź rodzinne: brak
Motto: Chcieć to móc.
Inne zdjęcia Wilka [x] [x]
Prezenty: brak
Właściciel: łuna.(Hwr)
(Wataha Valerie) Od Valerie - C.D Lilianny
-Tak, to bardzo urokliwe miejsce. Ale co Ty tu robisz?-spojrzałam na nią pytająco
-Szczerze mówiąc to...szukam domu...-wydukała
-Mam watahę. Z chęcią wezmę Cię pod swoje skrzydła.-uśmiechnęłam się ciepło i zaprowadziłam wilczycę do jaskiń. Wybrała sobie jedną z nich i zasnęła. Poszłam nad rzekę. Była piękna pełnia. Znów widziałam tego wilka na drugim brzegu. Tym razem był z większą grupką wilków. Był samcem, widziałam to przy świetle księżyca. Bardzo się zlękłam. W mojej watasze są zaledwie dwa wilki. A w jego? Mogą ich być dziesiątki. Moje serce zaczęło bić gwałtowniej. Mój oddech stał się płytki i szybki. Zaczęłam się bać...
''Obudź mnie zanim umrę uczyń bym nie był ślepy
Wygoń te chore myśli i zmień priorytety...''
<C.D dla kogoś z mojej watahy>
-Szczerze mówiąc to...szukam domu...-wydukała
-Mam watahę. Z chęcią wezmę Cię pod swoje skrzydła.-uśmiechnęłam się ciepło i zaprowadziłam wilczycę do jaskiń. Wybrała sobie jedną z nich i zasnęła. Poszłam nad rzekę. Była piękna pełnia. Znów widziałam tego wilka na drugim brzegu. Tym razem był z większą grupką wilków. Był samcem, widziałam to przy świetle księżyca. Bardzo się zlękłam. W mojej watasze są zaledwie dwa wilki. A w jego? Mogą ich być dziesiątki. Moje serce zaczęło bić gwałtowniej. Mój oddech stał się płytki i szybki. Zaczęłam się bać...
''Obudź mnie zanim umrę uczyń bym nie był ślepy
Wygoń te chore myśli i zmień priorytety...''
<C.D dla kogoś z mojej watahy>
(Wataha Castiela) Nowy członek-Liwia
Data dołączenia 4.01.2013
Pochwały: 0
Upomnienia: 1 (Nie pisanie postów i mała aktywność w watasze)
Imię Liwia
Wiek 2 lata
Płeć wadera
Stanowisko: szpieg
Ranga: Szpieg niskiego stopnia (1)
Moce/Umiejętności: Zmiana we wiatr i mgłę. Potrafi sprawić, że inni widzą rzeczy, których nie ma. Słyszy dźwięki ultrawysokie i potrafi wytworzyć falę magnetyczną.
Cechy Charakteru: Wobec obcych nieufna i tajemnicza. Jednak gdy już się ją lepiej pozna jest miła i towarzyska. Szalona i niecierpliwa. Bardzo uparta. Dąży do celu "po trupach". Leniwa. Uwielbia spać i bawić się. Gdy wymaga tego sytuacja jest poważna. Ciekawa świata. Lubi przeżywać przygody.
Krótka historia z życia wilka Miała szczęśliwe dzieciństwo. Gdy dorosła postanowiła odejść i przeżywać przygody.
Partner/Partnerka: szuka
Kocham: Nikogo
Podoba mi się: Nikt
Ruja/Cieczka: 6-9
Ciąża: Nie
Rodzina: W innej watasze
Talizmany, przedmioty własne bądź rodzinne: Brak
Motto: Walcząc nie zawsze będziesz zwyciężał, jednak zawsze będziesz mieć świadomość podjętej walki.
Inne zdjęcia Wilka: Brak
Prezenty: Brak
Właściciel: niezapominajka (Hwr)
INFORMACJA!
Uwaga. Osoby które wybrały sobie stanowiska z grupy: Ważnych (Np.: Betha) i Dowódców(Np.: Dowódca Generalny) (wszystko jest podzielone i można łatwo zobaczyć gdy się wejdzie w watahę Castiela czy Valerie) Nie mają od teraz stanowisk dopóki nie wybiorą sobie czegoś ze stanowisk zwykłych. Każdy (oprócz Alph) tak zaczyna. Na wyższe trzeba zasłużyć. Tak Postanowiłem aby było to sprawiedliwe również wobec innych członków. Proszę napisać do mnie (Castiel.) Imię wilka i nowe stanowisko. Inaczej wilk nie będzie wyświetlał się w członkach obu watah.
Aha i jeszcze jedno. Każdy kto wypełniał formularz bez pytania do której watahy Przynależa (Valerie lub Castiela) Także musi o tym poimformować.
Dziękuję za Uwagę
Administrator
Aha i jeszcze jedno. Każdy kto wypełniał formularz bez pytania do której watahy Przynależa (Valerie lub Castiela) Także musi o tym poimformować.
Dziękuję za Uwagę
Administrator
(Wataha Valerie) Od Lilianny
Idę wzdłuż Jeziora Belmont. Sama. Jak zwykle sama.
Nikt mnie nie chce. Najpierw rodzice, później inne wilki. Wszystkie watahy omijałam szerokim łukiem. Ale w samotności nie jest dobrze. Ciągle mam nadzieję, że szczęście się do mnie uśmiechnie. Może w tej watasze będzie lepiej?
W oddali zauważam wilczycę. Alpha. Cofam się delikatnie, myśląc o takim samym przyjęciu jak w poprzednich watahach. Wilczyca zauważa mnie.
-Widzę, że poznajesz tereny?-pyta
Kiwam głową.
-Co ci się najbardziej podoba?
-Nie wiem...-odpowiadam-Ale chyba to jezioro...
<Valerie?>
(Wataha Castiela) Nowa członkini - Hope
Data dołączenia: 05.01.13r.
Pochwały: 0
Upomnienia: 0
Imię: Hope (Mówią na nią Shadow i tak macie się do niej zwracać)
Wiek: 4 lata
Płeć: Wadera
Stanowisko: Wojownik
Ranga: Brak
Moce/Umiejętności: Paraliż wzrokiem, jad w kłach, czytanie w myślach, żywioł ognia, i wiele, wiele groźniejszych...
Cechy Charakteru: Furiacka, złośliwa, opanowana, drażniąca, surowa, tajemnicza, aspołeczna
Krótka historia z życia wilka: Nikt nie ma prawa się o niej dowiedzieć...
Partner: Ha-ha...
Kocham: Krzyki moich ofiar
Podoba mi się: Kolor krwi
Ruja/Cieczka: 05-10
Ciąża: Nie
Rodzina: Zaginiona
Talizmany, przedmioty własne bądź rodzinne:
Motto: ''Tęsknię za cierpieniem które uczyni mnie gotowym i żądnym śmierci''
Inne zdjęcia wilka: Brak
Prezenty: Brak
Właściciel: looney111/looney99@wp.pl/40259473
PS: Obrazek przerabiała jam :3 (looney111)
PS: Obrazek przerabiała jam :3 (looney111)
(Wataha Valerie) Nowa członkini - Lilianna
Data dołączenia: 04.01.13r.
Upomnienia: 0
Imię: Lilianna (Lil, Ilia, Ann, Lia)
Wiek: 5 lat
Płeć: Samica
Stanowisko: Medyk
Ranga: Medyk niskiej rangi (Ranga 1)
Moce/Umiejętności: Jest Zaklinaczką. Włada Magią i powietrzem. Potrafi uzdrawiać i kontrolować umysł. Jej specjalnością jest potężna Iluzja. Z niej potrafi wyczarować wszystko.
Cechy Charakteru: Towarzyska i przyjacielska. Lubi być w centrum zainteresowania. Bardzo empatyczna i wrażliwa. Czuła i ciepła.
Krótka historia z życia wilka: Porzucona w lesie przez rodziców. Wiele lat błąkała się po różnych watahach. Niestety, ze wszystkich odchodziła po pewnym czasie. Teraz natrafiła na tą watahę.
Partner: Brak
Kocham: Nikogo
Podoba mi się: Nikt
Ruja/Cieczka: 02-07
Ciąża: Nie
Rodzina: Zaginiona siostra
Talizmany, przedmioty własne bądź rodzinne: Na razie brak
Motto: Żyj tak, byś przy końcu nie starał się życia swojego naprawiać
Inne zdjęcia Wilka: Brak
Prezenty: Brak
Właściciel: ~Esencja~ (howrse)
piątek, 4 stycznia 2013
(Wataha Valerie) Od Valerie
Stałam po jednej stronie rzeki na Łące Złotego Jelenia. Rzeka jest na tyle wąska, że jeśli się bardzo postaram mogę dostrzec stworzenia po jej drugiej stronie. Rzeka to jedyny wodopój, woda w Jeziorze Belmont Stakes ma w sobie siarkę. Nie widać tego ale tak jest. Widziałam parę razy wilka po drugiej stronie i szczerze powiedziawszy zaczęłam bać się o swoje tereny. Tym razem tajemniczy wilk nie zjawił się po drugiej stronie więc zrezygnowana, odeszłam w stronę jaskiń. Poczułam wilka tuż za sobą. Odwróciłam się gwałtownie. Samiec. Wielki samiec. Zaczęłam ostrzegawczo warczeć. Może to samiec z drugiego brzegu? Może on zdołał się przedostać przez jej rwący nurt i chce przejąć moje tereny?
-Czego tu szukasz?-warknęłam cicho a moje warknięcie przypominało cichy pomruk grzmotu przed potężną burzą...
<Imperial?>
-Czego tu szukasz?-warknęłam cicho a moje warknięcie przypominało cichy pomruk grzmotu przed potężną burzą...
<Imperial?>
(Wataha Valerie) Nowy członek-Imperial
Data dołączenia: 04.01.2013
Pochwały: 0
Upomnienia 0
Imię: Imperial
Wiek: 4 Lata
Płeć: Samiec
Stanowisko: Obrońca Pary Alpha
Ranga: Obrońca niskiego stopnia (1 stopień)
Moce/Umiejętności: Włada Czarną i Białą Magią. Jest doskonałym magiem. Iluzja, telekineza. Kontroluje ciało przeciwnika. Może władać jego umysłem. Ma dostęp do myśli każdego wilka. Wkracza do snów i wspomnień. Zamiana w cień. Włada Żywiołem Ognia i Powietrza.
Cechy Charakteru: Im jest bardzo otwarty na nowe znajomości. Stosunkowo tajemniczy i cyniczny, jednak bardzo zabawny, pewny siebie i odważny. Zawsze służy pomocą i można na nim polegać. Brawurowy, spontaniczny, jednak bardzo buntowniczy. Ma swoje zasady i kurczowo się ich trzyma. Szarmancki i szlachetny, zawsze stanie w obronie słabszego. Romantyczny, dla ukochanej osoby jest w stanie poświęcić życie. Wytrwały, nienawidzi się poddawać.
Krótka historia z życia wilka: Jego ojciec był dowódcą wojowników. Szkolony i wychowany pod wielką presją Im, nie radził sobie z życiem. Uciekł aby ratować resztki zdrowego rozsądku.
Partner/Partnerka -
Kocham -
Podoba mi się -
Ruja/Cieczka: Nie dotyczy
Ciąża: Nie dotyczy
Rodzina: Zaginiona siostra.
Talizmany, przedmioty własne bądź rodzinne: Jego talizmanem są znaki na ciele.
Motto: Wykorzystaj życie do końca, nigdy nie wiesz co czeka cię za rogiem.
Inne zdjęcia Wilka: [x]
Prezenty: Brak
Właściciel: bojka98 (Hwr.)
Subskrybuj:
Posty (Atom)