środa, 9 stycznia 2013
(Wataha Castiela) Od Adostume
Przechadzałam się powoli po lesie. Wszędzie były kwiaty, motylki i ptaszki. Fuu! Zauważyłam przed sobą mały krzaczek. Zionęłam w niego i gapiłam się w ogień. O taak, ogień. Mój żywioł. Mogę gapić się na niego godzinami.
Nim spostrzegłam, płomienie zaczęły rozprzestrzeniać się po lesie. Wszystko zajęło się ogniem, było gorąco i zaczynało się ruszyć niebezpiecznie. Zaczęłam biec przed siebie. Musiałam przymknąć oczy, gdyż płomienie mnie oślepiały.
Dobiegłam do ogromnej łąki. Odetchnęłam z ulgą - płomień jeszcze tutaj nie doszedł. Ale za szybko się cieszyłam. Zauważyłam że płomienie się zbliżają.
Znów pobiegłam przed siebie. Na chwilę zamknęłam oczy i ... dobiłam do jakiegoś wilka.
- Patrz jak leziesz, ciamajdo! - Warknęłam w stronę wilka. Co on sobie wyobraża! Że może sobie od tak na mnie wpadać?!
<Proszę o dokończenie przez jakiegoś wilka z watahy Castiela :3>
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz