<Świetna nutka. Posłuchajcie sobie C: >
Dobra, jestem w watasze jakiegoś Castiela czy jak temu panu tam. Obserwowałam go ze skały. Był otoczony samicami które najwyraźniej miały wielkie ambicje na zostanie ''panią Alfą''. Uśmiechnęłam się jadowicie. Biedaczek. Nie radził sobie z sytuacją. Czas pobawić się w Supershadow. Pobiegłam tam. Zaczęłam warczeć na wadery.
-A to niby kto?-burknęła jedna z nich
-Jego dziewczyna. Prawda Castielku, słońce?-zatrzepotałam rzęsami i zbliżyłam się do basiora
-Tak.-odparł mocno zaskoczony ale załapał mój plan. O to chodziło. Z tłumu dało się usłyszeć oburzone fuknięcia. Samice rozeszły się.
-Ej, dzięki.-uśmiechnął się
-Do usług panie alfo.-odwzajemniłam uśmieszek
<Castiel?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz