Przypomniały mi się czasy mieszkania w Kaer Morhen. I szkolenia na wiedźminkę. Dziwne i straszne czasy. Zadrżałam na samo wspomnienie ich.
-Moja historia...Eh..bardzo chcesz wiedzieć?-mruknęłam. Samiec potaknął. Wzięłam głęboki wdech i zaczęłam opowiadać.
-Ojca nigdy nie znałam. Prawdopodobnie gdy się urodziłam, był już martwy. Mój starszy brat, Vasemir, odszedł od watahy w poszukiwaniu lepszego życia. Nigdy więcej go nie spotkałam. Jako, że byłam dla matki obciążeniem, postanowiła wysłać mnie do Kaer Morhen, legendarnej twierdzy w której szkolono wiedźminów. Wtedy szkolono tam tylko samce. Moja genialna matka zrobiła ze mnie chłopczyka i wysłała do twierdzy. Więcej jej nie widziałam. Trening był morderczy aczkolwiek poszedł mi w miarę dobrze. Na koniec została Próba Traw...Nie pamiętam jej. Wiem tylko tyle, że przeżywało ją 4 z 10 szczeniaków. Wtedy oczy wilka zmieniały się ze zwykłych na kocie. Przeżyłam tę próbę. Ale moje życie już nie było takie samo...Wkrótce dowiedziałam się o tym, że mój brat i matka nie żyją a na północy skąd pochodziłam trwała wojna i zbliżała się nieuchronnie na wschód czyli w stronę twierdzy. W końcu napadnięto na nią. Byłam jedną z nielicznych którym udało się zbiec lecz wkrótce wzięto mnie do niewoli i sprzedano. Byłam droga ze względu na swoje nadprzyrodzone, wiedźmińskie umiejętności. Znów uciekłam i tak o to jestem tu. Lwica z Północy lub jak kto woli Valerie znad Cintry, Cintra to rzeka nieopodal której mieszkała moja rodzima wataha.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz